Ayame Kimura napisał:
Ayame zasalutowała. Z szerokim uśmiechem ulotniła się i rozniósł się brzdęk butelek. Potem ciche przekleństwo i kolejny brzdęk. Dziewczyna po paru chwilach wróciła z butelką sake, wina, i czegoś, czego nie mogła zidentyfikować ale na bank był to alkohol. W każdym razie nieźle kopie.
-Nada się? Herbatę bądź kawę uważam za niepotrzebny dodatek.
Zaśmiała się i postawiła wszystkie trzy przed Amayą. Po chwili zastanowienia wróciła do drzwi. Nie dostała zaproszenia, a niekoniecznie lubi się wścibiać na chama. Jednakże w towarzystwie Amayi czuła się już pewniej. Ni z tego, ni z owego pomyślała o alkożelkach.
-W czymś jeszcze służyć?
Karta Postaci | Zanpaktou | Klan | Historia | Kartoteka
[Musisz być zalogowany, aby przeczytać ukrytą wiadomość]
Offline
-O, już cię kocham. - zaraz po pojawieniu się alkoholu Amayę opuściły wszelkie niemiłe emocje związane wcześniej z Ayame. Nagle od razu ją polubiła, bo jak nie lubić kogoś, kto częstuje cię alkoholem z taką gościnnością? No, teraz przynajmniej dało się zauważyć, że to człowiek normalny, bo nie potrzebowała rozkazu, żeby zachować się luźno, a nie sztywno się kłaniać.
-No to co pijemy...? Co to? - zapytała wąchając zawartość niezidentyfikowanej butelki. Mimo tego, że była znawczynią nie miała pojęcia co to jest, choć bez wątpienia był w tym alkohol. - Najwyżej się potrujemy. - powiedziała z szerokim uśmiechem.
Offline
A co tam, raz się żyje... No może w tym wypadku drugi...
Dziewczyna usiadła obok Amayi i dokładnie przyjrzała się butelce.
-Pff... Pojęcia nie mam. Ale nie truje... I jest całkiem... Niezły...
Zrobiła zakłopotaną minę. Wolała by Hoffman tego nie słyszał. W każdym razie jest tu Amaya, a Amaya oznacza dobrą zabawę. Gdyby jeszcze pojawiła się tu Chinatsa to już byłoby w opór wesoło. Mniejsza o to. Ayame wyszczerzyła się w uśmiechu i zwróciła w stronę Przywódczyni.
-To jak? Wierzysz mi na słowo i ryzykujesz?
Offline
Amaya zastanowiła się chwilę.
Bardzo krótką chwilę.
Niecałą sekundę.
-Dawaj. - odpowiedziała w końcu z szerokim uśmiechem. Skoro nie truje, jest dobre, ma alkohol i w dodatku kopie, to napój idealny. Amaya oznacza dobrą zabawę, pytanie tylko, czy Hoffman nie jest przypadkiem jej przeciwieństwem. On bywa taki nuuuudny! Może jak się spije, to zachowuje się ciekawiej? Sama marzyła o zobaczeniu go w słodkim upojeniu alkoholowym, jak śpiewa albo tańczy. To byłoby niezapomniane przeżycie!
-Pijemy! Tylko my, czy pan Hoffi też?
Offline
Hoffman widząc jak Ayame wniosła alkohol do jego pokoju, doskonale wiedział co się zaraz będzie działo.
Znowu? A tym tylko jedno w głowie... Eh...
Hoffman nie miał zbytnio ochoty na alkohol. Mimo, iż nosił go przy sobie jak i przy swoim koniu spore jego ilości, ostatnio prawie w ogóle z tego nie korzystał. Odmówił machając lekko ręką i odpowiadając nieco zakłopotanym głosem:
- Nie, niee... Nie mam ochoty, dzięki.
Karta Postaci | Zanpaktou | Klan | Historia | Kartoteka
[Musisz być zalogowany, aby przeczytać ukrytą wiadomość]
Offline
Chinatsa siedząc i patrząc na skaczącego wokół Shiroi poczuła się senna. Powoli powieki opadały aż w końcu zapadła w lekką drzemkę. Po jakimś czasie obudziły ją odgłosy kroków dobiegające z korytarza. Przecierając oczy i ziewając wstała przeciągając się. Zerknęła na śpiącego w swoim kącie Shiroi a potem poprawiając katanę wyszła na korytarz. Wydawało się jej, że kroki oddaliły się w kierunku pokoju Hoffmana więc wyszła po schodach i stanęła przed drzwiami do pokoju buntownika. Przykładając ucho do drzwi uśmiechnęła się słysząc głos Ayame i Amayi. Dawno się z nimi nie widziała i przyjemnie było usłyszeć ich głosy. Kładąc rękę na klamce zawahała się przez krótką chwilę. Nie dlatego, że było jej przykro z powodu ostatniej rozmowy z Hoffmanem. Przestała się już tym zadręczać. To dorosły facet, niech robi co chce. Wszystko już sobie przemyślała i podjęła decyzję, spotkanie z Enquilem i Nassem a później z Rafaelem dało jej dużo pozytywnej energii dlatego zapukała dwukrotnie i otworzyła drzwi posyłając wszystkim szeroki, promienny uśmiech.
- Amaya! Ayame! Ale się za wami stęskniłam! Mam wrażenie, że całe wieki minęły od naszego ostatniego spotkania! - dziewczyna weszła do pokoju, który w dalszym ciągu przyprawiał ją o same negatywne myśli.
Nie dziwię się że Hoffman tak wariuje, ten pokój jest idealnym miejscem do samych negatywnych myśli. Gdybym miała tu siedzieć godzinami, też bym zwariowała.
Przymykając drzwi zerknęła na Hoffmana. Przez chwilę jej oczy zwęziły się lekko a kącik ust nieznacznie uniósł się do góry w drwiącym uśmiechu. Był to jednak ułamek sekundy, kompletnie niezauważalny dla niewprawnego oka.
Kamera... akcja! Operacja "Jak Kuba Bogu tak Bóg Kubie" rozpoczęta!
- Nie kłaniaj mi się Hoffman tak od razu ostrzegam, lepiej żebyś zapamiętał to na przyszłość bo powtarzać się już nie będę, szkoda mi gardła. Jeżeli chodzi o resztę twoich zasad, które są najwidoczniej zapisane w twoim mózgu już na stałe... rób co chcesz. To już nie moja bajka, nie chce mi się użalać nad sobą i nad tobą. - zmieniając już ton głosu z lekko poirytowanego na normalny, lekko wesoły, poprawiła kosmyk włosów opadający na twarz. - Znowu byłeś na jakiejś misji? Dasz ty swojemu ciału kiedyś odpocząć? Ach, przepraszam że tak się wprosiłam! - dodała szybko w stronę dziewczyn machając ręką. - Po prostu jak was usłyszałam musiałam wpaść się przywitać!
Offline
Hoffman widząc Chinatsę obawiał się nieco tego, co może się zaraz stać.
Czemu ja zawsze muszę przyprawiać ją o dziwne nastroje?
Mimo tego widząc chwilę później jak Chinatsa się uśmiecha, przestał się obawiać. Co prawda kiedy weszła, miał się zaraz pokłonić lecz Chinatsa zdążyła go powstrzymać. Słysząc jej słowa mocno się zdziwił co dało się wyczytać z jego twarzy. Kiedy skończyła, odwrócił lekko wzrok.
- To nic takiego, nie martw się. - odpowiedział pośpisznie na pytanie o misji
Kiedy Chinatsa zwróciła się już do pozostałych dziewczyn, Hoffman miał nadzieję, że wszystko zaraz się uspokoi, a rozmowa wejdzie na dobre tory.
Karta Postaci | Zanpaktou | Klan | Historia | Kartoteka
[Musisz być zalogowany, aby przeczytać ukrytą wiadomość]
Offline
-Chinatsaaa!
Cóż, jak kto chce może oskarżyć Ayame o brak szacunku dla swoich przywódców, ale o negatywne do nich nastawienie nawet niech się nie waży. Dziewczyna skoczyła na równe nogi i popędziła do Chinatsy. Uwiesiła się na jej szyi i mocno przytuliła.
-Tak dawno Cię nie widziałam... I tak tęskniłam! Nie wiedziałam, że tu jesteś!
Odsunęła się od niej na długość ramienia uśmiechnięta od ucha do ucha. No, teraz można rozkręcać imprezę!
-Ej, pomożesz nam upić Hoffmana?
Szepnęła do przyjaciółki konspiracyjnie i zerknęła porozumiewawczo na Amayę. Puściła do niej oczko po czym złapała Chinatsę za rękę i zaprowadziła tam, gdzie przed chwilą siedziała. Z powrotem usadowiła się obok Amayi i złapała jedną z butelek w rękę mieszając jej zawartością.
-Wino też wydaje się być niezłe...
Offline
Hoffman widząc czułości Ayame względem Chinatsy demonstracyjnie, żartobliwie przewrócił oczami.
Kobiety...
Zaśmiał się na pytanie Ayame, i żartobliwym głosem odpowiedział:
- Ayame, mówiłem, że nie mam ochoty... - widząc jak Ayame pochłonięta jest przywitaniem Chinatsy on dodał bardziej do siebie - Eh... i tak mnie nie słuchasz, co?
Karta Postaci | Zanpaktou | Klan | Historia | Kartoteka
[Musisz być zalogowany, aby przeczytać ukrytą wiadomość]
Offline
Chinatsa odwzajemniła uścisk Ayame równie silnie i szczerze. Poprowadzona na miejsce rozsiadła sie wygodnie przy okazji posyłając Amayi szeroki uśmiech błyskając białymi zębami. Na pytanie wyprostowała się i popatrzyła na Hoffmana przekręcając lekko głowę.
- To ciebie trzeba dzisiaj zmuszać do picia? - zaśmiała się, ale oczy pozostały pozbawionego tych wesołych błysków, które zawsze towarzyszą śmiechowi. - Nic się nie martw, zaraz też wpadniesz w dobry humor. No! - uderzyła po chwili dłonią w kolano i popatrzyła po wszystkich - Opowiadajcie, co tam u was?
Offline
-Żyjemy, pijemy, mamy się dobrze! Znaczy, oprócz Hoffmana, z tego co widzę.
Dziewczyna odpowiedziała na uśmiech Chinatsy, i ona w sumie też pewnie rzuciłaby jej się na szyję, ale nie bardzo chciało jej się wstawać. Spojrzała dookoła, czy przypadkiem Ayame nie przyniosła żadnych szklaneczek, albo czegoś w tym stylu, ale nie zauważyła niczego, a nie spodziewała się, by takie akcesoria można było znaleźć w pokoju Hoffa. Nawet lepiej, sami swoi, pije się z gwinta! Jako, że ufała dziewczynom, pierwsza spróbowała podejrzanego alkoholu.
-Dobre to. - mruknęła cmokając. - Ale wciąż nie mam pojęcia co to.
Offline
Ayame zaczęła się śmiać. Aż dwie małe łezki pociekły po jej policzkach.
-A myślicie że może to być bimber? Nie wiadomo co Hoffi robił tu przed naszym wtargnięciem.
Posłała mu zawadiacki uśmiech. Zaraz zmrużyła oczy i wystrzeliła w niego oskarżycielskim palcem.
-Hoffmanie Moritsu, czy przyznajesz się do wytworzenia tego oto alkoholu- wskazała na Amayę z butelką w dłoni- którego identyfikacja przysparza trudności nawet takiemu znawcy jakim jest nasza wspaniała, mądra, piękna Przywódczyni?
Z trudem hamowała śmiech by móc nieprzerwanie wypowiedzieć tą formułkę. Po chwili dotarł do niej sens słów Hoffmana. Pogniewała się za jego stwierdzenie.
-A co to za podejrzenia że Cię nie słucham? Słucham Cię cały czas... Ale takiemu dżentelmenowi jakim niezaprzeczalnie jesteś, obowiązkiem jest towarzyszyć nam, uroczym damom podczas spożywania trunków. Nieprawdaż droga Amayo?
Zwróciła się ku niej próbując brzmieć dystyngowanie. Jednakże najzwyczajniej w świecie Ayame nie umie zachowywać się jak dama, a raczej jak dzik wyjęty z lasu. Bynajmniej z jak najbardziej poważną miną czekała na odpowiedź Przywódczyni mając nadzieję, że podejmie jej grę.
Offline
-Hmm...- mruknęła Amaya, zupełnie poważnym głosem. - Spodziewam się, że ten alkohol został nielegalnie sporządzony, gdyż rzeczywiście nie mogę go rozszyfrować, nawet z moim ogromnym doświadczeniem. A więc... jego twórcę należy jak najszybciej odnaleźć i ukarać, chyba że sam usunie dowody zbrodni. I będzie po sprawie.
Dziewczyna wyciągnęła rękę z butelką w stronę Hoffmana. Miała nadzieję, że wszystkie cudowne przymioty, jakie nadała jej Ayame podczas swojego przemówienia były szczere, a nie ironiczne.
-Hoffmanie Moritsu, jesteś głównym podejrzanym.
Amayi udało się brzmieć poważnie, normalnie jak jakiś stróż prawa, czy właśnie dowódca.
-A obowiązkiem każdego mężczyzny jest towarzyszenie kobietom i rozporządzanie alkoholem! - tu już chciała zabrzmieć groźnie. I udało się. Kamienna twarz dowódcy wyglądała, jakby mówiła całkowicie poważnie i szczerze. Gry są fajne!
Offline
Hoffman siedząc spokojnie, nagle został zaskoczony przez obie dziewczyny tak mocno, że mało się nie przewrócił. Udało mu się nadal usiedzieć dzięki chaotycznemu machaniu rękami i podparciem się podłogi.
A im co odbiło?
Po chwili Hoffman zaśmiał się jednak nie był to przyjemny śmiech. Był to chytry śmiech, który wywyższał Hoffmana nade wszystkich innych zgromadzonych w tym pokoju.
- Wiesz... To nie jest nic specjalnego. Jeśli wygrzebałaś go z tego miejsca, z którego myślę, to on po prostu leżał tam nieużywany od kilku lat... Współczuję waszym wnętrznościom...
- Aaa.... jeśli musiały byście nagle wyjść i nie mogły byście nam jednak dotrzymać towarzystwa... toaleta jest za drzwiami - wskazał palcem na drzwi za dziewczynami - Cieszę się, że wam smakuje
Jego chytry uśmieszek ani na chwilę nie schodził z jego twarzy.
Dobra... to ten moment, w którym prawdziwy mężczyzna... powinien brać nogi za pas!
Karta Postaci | Zanpaktou | Klan | Historia | Kartoteka
[Musisz być zalogowany, aby przeczytać ukrytą wiadomość]
Offline
Amaya uśmiechnęła się złośliwie do Hoffmana i wypiła jeszcze parę łyków z tej butelki, która rzekomo miałaby być niebezpieczna.
-Chyba nie wierzysz w możliwości mojego żołądka. I mojej pięści.
Hoffman chyba nie wie, że dla niej alkohol nie ma żadnego terminu do spożycia (znaczy się - oprócz otwartego piwa, które traci ważność gdy się wygazuje, to samo z szampanem). Nic nie może się zmarnować. A ona jeszcze nigdy nie musiała korzystać z toalety z bezpośredniej przyczyny wypicia alkoholu. Niektórzy nazywali ją "stalowym żołądkiem" tudzież "niezniszczalną wątrobą". Strzeżcie się.
-A za karę, nakazuję ci wypić. - butelka znowu skierowała się w stronę Hoffmana, świętego niepijącego.
Offline