Mikashi odczuł uderzenie i aż zakaszlał z wrażenia, po czym wykonał szybko obrót i chciał wykonać kopniaka z prawej nogi w lewe kolano przeciwnika z zamiarem złamania go. Starał się zrobić to w miarę szybko, od razu po otrzymanym ciosie, gdy przeciwnik jeszcze nie wiedział co się dzieje. Użył pieczęci by wzmocnić siłę swojej nogi i z ogromnym impetem skierował ją w odnóże. xd
Miecz byłego 4 stał teraz wbity niedaleko, dlatego Mikashi musiał stworzyć w swoich dłoniach sporej wielkości kosę, by po chwili wymierzyć nią uderzenie w kierunku głowy przeciwnika. Chciał on rozciąć oponentowi spory kawał twarzy i pozbawić go ucha, lecz nie wiedział czy zdoła to zrobić. Uważnie obserwował całą sytuację i starał się być skupiony
staty jeśli są ważne to koło 400 wynoszą kopniaki, reszta 100. Ale takie pisanie bez jest zabawniejsze xd
Offline
Arrancar nie spodziewał się ataku nogą i to go zgubiło. Jego noga została złamana w kolanie i wygięła się pod nieludzkim kątem. Zawył boleśnie. Udało mu się częściowo uniknąć ataku ale otrzymał płytkie cięcie przez klatkę piersiową. Odskoczył dalej chcąc zyskać trochę miejsca.
-Ty...
Następnie czekał na cios Mikashiego ciężko dysząc.
//Wiem i to fajne! xD\\
Offline
Mikashi postanowił się teraz trochę zabawić. Poczuł się 'na fali' i gdy stanął naprzeciw swojego wroga w jego oczach można było dostrzec obłęd. Zdematerializował kosę, zaczął się śmiać jak psychopata, po czym powiedział
- JaaaHa, zabije Cię - słowa te brzmiały raczej przerażająco, gdyż były wypowiadane z ust psychopaty. Tanama odbił się od podłoża i wykonał pewną sztuczkę. Mianowicie 'patrząc z perspektywy przeciwnika' sklonował się trzykrotnie w ciągu sekundy i rozbiegł w trzech różnych kierunkach. Do przodu, w prawo i w lewo. 3 arrancarów atakowało przeciwnika w 3 fazach. Najpierw od frontu, postać wyskoczyła do góry i miała wykonać atak z półobrotu w okolicach głowy przeciwnika. Ten strzał miał oszołomić wroga. Następny atak był z prawej, postać miała za zadanie uszkodzić w znacznym stopniu kolejne kolano przeciwnika, chciała wykonać to poprzez wślizg prosto w tą część nogi. Ostatnia faza miała zostać wykonana od tyłu. Ostatni z grupy, ten prawdziwy, chciał wykorzystać sytuację którą sobie stworzył za pomocą klonów i przywołał do swojej dłoni miecz byłego czwartego. Wyskoczył do góry łapiąc go oburącz i biorąc olbrzymi wręcz zamach, z zamiarem przecięcia przeciwnika na pół.
Niby nie powinien wiedzieć który jest prawdziwy, ale pozostawiam to do oceny Twojej osobie : D
Offline
Plan Mikashiego zawiódł. Arrancar uderzył w cios każdego ze swoich przeciwników niszcząc dwa klony swoją siłą.
Na ostatni cios odpowiedział ciosem oburącz niczym przyjęciem dolnym w siatkówce. Odrzucił Arrancara na spora odległość i pozostawił mu kilka stłuczeń po ogromnych rękach.
-Przepraszam mówiłeś co? -zapytał pogardliwie.
Offline
Mikashi po odbiciu się od ziemi zmienił swoje nastawienie do przeciwnika. Znowu xd. Wstał i spojrzał na niego z zdumieniem, ale i złością. Cholera, myślałem żeś wolniejszy mówił do siebie w głowie. Spojrzał na swoją dłoń jak na zegarek, gdzie zobaczył dryfujący swobodnie kamyk, odpowiadający żywiołowi ziemi. Chwycił go do ręki i rozkruszył, rozsypując pył na podłoże przed sobą.
- Nie martw się, dotrzymam słowa. Earth - powiedział spoglądając na przeciwnika. W tym samym czasie podłoże pod nimi stało się jakby inne. Nie można było tego zobaczyć, ale dało się to wyczuć, choćby na własnej skórze. Stopniowe drgania zwiększały sięz każdą chwilą by po chwili zamienić się w trzęsienie ziemi. Espada stworzył tą klęskę żywiołową tworząc wewnątrz kopuły miliardy swoich ostrzy i wprawiając te mieczyki w wibracje. Coraz bardziej i bardziej napędzał je pieczęciami na spodzie swojej stopy. Olbrzymia fala ziemi rozchodziła się we wszystkie strony, jednak tylko na powierzchni kopuły. Mikashi mógł być dumny z tego co potrafi zrobić ograniczając skutki do określonego obszaru. Trzęsienie miało na celu początkowo wytrącenie przeciwnika z równowagi. Jeśli by się to udało i wróg Tanamy upadłby na ziemię, jego ręce zostały by pochłonięte przez podłoże i zablokowane, a w plecy wbiłyby się setki prętów utworzonych z ziemi niczym sople.
Espada zachował spokój. Miał w zanadrzu jeszcze kilka sztuczek, jednak jak narazie nie chciał ich używać.
Offline
Arrancar poczuł drgania dość szybko jednak był przygotowany. Uderzył w ziemie pięścią i zmiótł atak Mikashiego niemal rozbijając kopułę Las Noches. Następnie wystawił do niego otwartą rękę.
-Wystarczy.
Po czym dezaktywował Ressurectión. Pokłonił się głęboko i rzekł:
-Udowodniłeś, że z twoją mocą mogłeś pokonać mego brata. Jestem dumny że padł z ręki tak silnego wroga. Pozwól mi Tanama-san zabrać miecz mego brata by sprawić mu godny pogrzeb.
Chłopak był wyraźnie zadowolony z walki. Miał nadzieję że Mikashi zrozumie jego chęć poznania mocy tego kto pokonał jego brata.
Offline
Tanama zdziwił się dość mocno, gdy jego przeciwnik postanowił skończyć walkę. Jednak cieszył się, że nie musiał wyzwalać pełnej mocy. Rzucił miecz byłego IV w stronę przeciwnika tak, by ten mógł go swobodnie złapać za rękojeść.
- Nie kłaniaj mi się, nie jestem osobą, której powinieneś się kłaniać. - powiedział Mikashi gdy zobaczył jak mężczyzna się kłania. Następnie wykonał zamach dłonią i złamane kolano zostało naprawione w sposób zbliżony do tego, jakim espada nastawił swoją rękę. Po czym uśmiechnął się i rzekł
- Starczy walki na dziś, cieszę się że mogłem spróbować swoich sił w pojedynku z Tobą. -
Offline
Arrancar dumnie złapał miecz brata. Włożył go sobie na plecy po czym pożegnał sie z Mikshim.
-Żegnaj, Mikashi Tanama. Raczej więcej się nie spotkamy... Również cieszę się z naszej walki...
Następnie zniknął za pomocą Sonido. W Las Noches znów zapanował spokój.
//NAGRODA: 4000EXP \\
<