Przez długi wywód Vvien na temat moralności i zwykłych, typowo ludzkich odczuć, myśli Hoffmana nachodziła niezliczona ilość refleksji. Trudno było jednak ocenić czy to kwestia jej złotych ust, czy może jego naiwności, przez co zawsze łatwo dawał siebie omamić, a nawet zdawał sobie z tego sprawę. Zgadza się, myślenie nigdy nie było jego mocną stroną. Choć często można było pomylić jego ślepy, wyćwiczony instynkt walki i wizji pola, który pozwalał na obmyślanie skomplikowanych planów ataków, to w odniesieniu do nauki czy przede wszystkim relacji międzyludzkich pozostawał tępy jak siekiera do rąbania cukru. Większość nachodzących go refleksji była na temat towarzyszącej mu apatii i bezwzględności. Co prawda zawsze taki był, jednak teraz ten fakt nabrał nieco innego światła.
Nie chcąc przerywać Vvien, mogąc wybić ją z logicznego tropu, który podjęła, swoje refleksje wypowiadał jedynie w myślach. Z pewnością jednak nie chciałby też aby część, a być może nawet większość z nich wypłynęła gdzieś na zewnątrz.
Cierpienie. ,,Każda istota chce uniknąć cierpienia". Brednie. Dla mnie, ale dla nich? - jego myśli powędrowały w stronę opuszczonych przez niego Ayame i Chinatsy
Miał wrażenie, że czegoś nie widział, czegoś nie mógł uchwycić. Jednak spoza gęstej mgły tajemnicy nie mógł dostrzec odległej odpowiedzi. Bardzo nie lubił tego uczucia. W tym momencie postrzegał to jako jakąś wyższą prawdę, wyższą mądrość, na którą był zwyczajnie za głupi. Wystarczającym dowodem na to mógł być również fakt, iż bardzo ciężko było mu dostrzec co złego mógłby wyrządzić tym zbłąkanym duszom odsyłając ich do Soul Society i ratując tym samym przed pustymi. Po chwili doznał olśnienia, a naprowadziły go na nie słowa o więzieniu.
Już chyba rozumiem do czego zmierza... Fakt, obecnie Soul Society nie jest zbyt przyjaznym miejscem, a w dalszych okręgach Rukongai, będącego obrzeżami Seireitei, niczym to miejsce dla Sapporo, gdzie nie ma za dużo shinigami i pozbawione duchowej mocy dusze są skazane same na siebie, panuje głód i bieda. Od kiedy Kanabo przejął władzę jest tam o wiele gorzej niż kiedy jeszcze służyłem w 13 oddziałach obronnych. Widziałem to na własne oczy. Być może faktycznie tamto miejsce nie jest dla nich? Być może spotka ich tam tylko cierpienie? Zaraz, ale skąd ona o tym wie? Nie mówiła by tak, gdyby nie widziała tego na własne oczy. Czyżby była już w Soul Society? Musi być zatem potężniejsza niż mi się wydaje, lepiej uważać.
Karta Postaci | Zanpaktou | Klan | Historia | Kartoteka
[Musisz być zalogowany, aby przeczytać ukrytą wiadomość]
Offline
Pytanie dziewczyny zbiło Vvien z tropu powodując że odsunęła się i puściła wisiorek. Odwróciła się do nastolatki i zaczęła patrzeć na nią z namysłem, prawdopodobnie zastanawiając się cóż odpowiedzieć.
Stworzyło to dla Hoffmana okazję do działania, gdyby zechciał mógłby w tej chwili bez przeszkód odesłać te dwie zagubione i bliskie szaleństwa dusze.
No właśnie, dwie dusze, mężczyzna i kobieta, mąż i żona, ojciec i matka, pogrążeni w żalu z powodu rozłąki z córką od dłuższej chwili tkwią na ziemi zupełnie spokojnie. Na twarzy kobiety widać jednak ulgę gdy patrzy na brązowowłosą rozmawiającą z lalkarką, natomiast po twarzy mężczyzny zaczęły płynąć łzy mimo radości jaka malowała się na jego twarzy.
Gdzieś tam w tle, mimo smogu, na tym pochmurnym niebie pojawiła się tęcza a słońce zaczęło świecić poprzez spadające na ziemię krople wody. W alejce czas jakby na kilka chwil zwolnił.
Offline
Nagły zwrot akcji jakim okazało się przybycie młodej dziewczyny, przykuło spojrzenie shinigamiego, który teraz, jedynie lekko zmieniając pozycję w jakiej stał poprzednio, patrzył na nią z ukosa. Jego fioletowe oczy ruszyły się z miejsca dopiero wraz z Vvien, która lekko się odsunęła, w jego przekonaniu dając mu niejako pozwolenie na działanie. Lustrując jej twarz swym wzrokiem, obserwując reakcję, przez chwilę upewniał się, czy aby nie wysnuł błędnego wniosku.
Chwilę później, kiedy już chciał przystąpić do działania, zauważył po oświetleniu podłoża, po którym stąpał, iż niebo zaczęło się wyraźnie rozjaśniać. Zaciekawiony spojrzał w górę, a jego oczom ukazała się tęcza. Uśmiechnął się do siebie w duchu, a jego sylwetka ponownie zwróciła się ku rodzicom dziewczynki.
Poprzednio wypowiedziane słowa o deszczu, były w pewnym stopniu przesycone również nadzieją. Nadzieją na to, że i jego los, jak te deszczowe chmury, może się ponownie zmienić w coś lepszego. Dopiero teraz sam zdał sobie z tego sprawę. Lecz szybko powrócił do znajdujących się tuż naprzeciwko dusz, na twarzy których zagościł długo wyczekiwany spokój. Tym razem jego wewnętrzny, ciepły uśmiech wylał się na zewnątrz, dając się obejrzeć w pełnej okazałości.
A więc szczęśliwe zakończenia zdarzają się w tym świecie? Być może jest to nauczką dla mnie, aby nie tracić wiary w to, co niesie los w kolejnych podmuchach wiatru...
Karta Postaci | Zanpaktou | Klan | Historia | Kartoteka
[Musisz być zalogowany, aby przeczytać ukrytą wiadomość]
Offline
Dwie dusze, dwójka rodziców którzy błąkali się długo bez celu z emocjonalną pustką bez celu, doprowadzeni na skraj szaleństwa a jednak w tej krótkiej chwili los do nich się uśmiechnął. Jeszcze sekundy temu klęczeli na ziemi, teraz jakby coś zwróciło im godność stali obok siebie, trochę jak na rodzinnym portrecie.
Vvien usiłowała coś wytłumaczyć nastolatce, lecz ta jakby jej nie słyszała na chwilę spojrzała za nią, jakby coś tam dostrzegła, smutny nie sięgający oczu uśmiech wykwitł na jej ustach. Szybko jednak się zmienił gdy słońce padło na jej twarz, i choć po policzkach płynęły strużki łez to brązowowłosa uśmiechnęła się szerzej, w szczerym uśmiechu pokazującym zęby.
To wszystko trwało zarówno sekundy jak i wieczność. To zadziwiające jak wielką moc mają niektóre nawet drobne gesty, jak wiele można nimi przekazać i jak wiele mogą znaczyć.
Dwie dusze, mężczyzna i kobieta, matka i ojciec, rozpłynęły się, zniknęły w ciepłej plamie światła.
W tej alejce zostały tylko trzy postacie, dziewczyna, Vvien i Hoffman.
I nagle jakby życie do niej wróciło, setki przechodniów jakby pojawiły się znikąd, jednak żadne z naszych bohaterów ich nie dostrzegało, skąpani w plamach światła, zagubieni we własnych myślach nie dostrzegani przez toczenie, jedni z wielu wielu milionów przechodniów.
// Hoffman jest wolny fabularnie, może sobie pójść, innymi słowy moja ingerencja się tutaj kończy.
Offline