Ogłoszenie


Ciekawostki i plotki
Ostatnie zmiany - 09.07.2016. Więcej tutaj
- WAŻNE! Wakacyjna gorączka - promocje, startery dla początkujących, inne bonusy!
- Nowi bohaterowie niezależni: Yasashii Chisaki oraz Koi no Hana
- WAŻNE! Dodanie nowej drogi rozwoju postaci (Cechy). Więcej tutaj
- Stworzenie świata alternatywnego. Więcej tutaj

#46 2016-02-14 12:42:33

 Hoffman Miyamoto

http://i.imgur.com/g4UtLJM.png

36646198
Call me!
Skąd: Lublin
Zarejestrowany: 2012-04-25
Posty: 2396
Punkty: 33
Imię postaci: Hoffman Moritsu

Re: Przedmieścia.

Przez długi wywód Vvien na temat moralności i zwykłych, typowo ludzkich odczuć, myśli Hoffmana nachodziła niezliczona ilość refleksji. Trudno było jednak ocenić czy to kwestia jej złotych ust, czy może jego naiwności, przez co zawsze łatwo dawał siebie omamić, a nawet zdawał sobie z tego sprawę. Zgadza się, myślenie nigdy nie było jego mocną stroną. Choć często można było pomylić jego ślepy, wyćwiczony instynkt walki i wizji pola, który pozwalał na obmyślanie skomplikowanych planów ataków, to w odniesieniu do nauki czy przede wszystkim relacji międzyludzkich pozostawał tępy jak siekiera do rąbania cukru. Większość nachodzących go refleksji była na temat towarzyszącej mu apatii i bezwzględności. Co prawda zawsze taki był, jednak teraz ten fakt nabrał nieco innego światła.
Nie chcąc przerywać Vvien, mogąc wybić ją z logicznego tropu, który podjęła, swoje refleksje wypowiadał jedynie w myślach. Z pewnością jednak nie chciałby też aby część, a być może nawet większość z nich wypłynęła gdzieś na zewnątrz.
Cierpienie. ,,Każda istota chce uniknąć cierpienia". Brednie. Dla mnie, ale dla nich? - jego myśli powędrowały w stronę opuszczonych przez niego Ayame i Chinatsy
Miał wrażenie, że czegoś nie widział, czegoś nie mógł uchwycić. Jednak spoza gęstej mgły tajemnicy nie mógł dostrzec odległej odpowiedzi. Bardzo nie lubił tego uczucia. W tym momencie postrzegał to jako jakąś wyższą prawdę, wyższą mądrość, na którą był zwyczajnie za głupi. Wystarczającym dowodem na to mógł być również fakt, iż bardzo ciężko było mu dostrzec co złego mógłby wyrządzić tym zbłąkanym duszom odsyłając ich do Soul Society i ratując tym samym przed pustymi. Po chwili doznał olśnienia, a naprowadziły go na nie słowa o więzieniu.
Już chyba rozumiem do czego zmierza... Fakt, obecnie Soul Society nie jest zbyt przyjaznym miejscem, a w dalszych okręgach Rukongai, będącego obrzeżami Seireitei, niczym to miejsce dla Sapporo, gdzie nie ma za dużo shinigami i pozbawione duchowej mocy dusze są skazane same na siebie, panuje głód i bieda. Od kiedy Kanabo przejął władzę jest tam o wiele gorzej niż kiedy jeszcze służyłem w 13 oddziałach obronnych. Widziałem to na własne oczy. Być może faktycznie tamto miejsce nie jest dla nich? Być może spotka ich tam tylko cierpienie? Zaraz, ale skąd ona o tym wie? Nie mówiła by tak, gdyby nie widziała tego na własne oczy. Czyżby była już w Soul Society? Musi być zatem potężniejsza niż mi się wydaje, lepiej uważać. - swój wcześniej skierowany na lalkarkę wzrok skierował ponownie na zbłąkane dusze - Jednak jaką oni mają alternatywę? Życie w nędzy to i tak lepsze wyjście niż pożarcie przez pustego lub stanie się nim po zbyt długim pobycie w świecie żywych. Co innego mogę zrobić? Mogę spróbować z nich uczynić shinigami tu, na ziemi, gdzie staliby się buntownikami jak ja. Jednak ryzyko przeistoczenia się w pustego zamiast shinigami jest ogromne i mało kto wychodzi z tego obronną ręką. Ehhh... dlatego właśnie lepiej podążać za schematem. Jest prosty i sprawdzony, a emocje mogą wprowadzić tylko niepotrzebny zamęt. Wiem o tym doskonale, w końcu nie raz już się spotkałem z sytuacją taką jak ta. Więc czemu mimo to do mojego serca wkradło się lekkie wahanie?
W końcu kobieta zrobiła stanowczy krok w jego stronę chwytając za wisiorek. Jego podświadomość w mgnieniu oka przekazała mu informację o groźbie ataku, a skoro przedmiotem, za który chwyciła był amulet na szyi, jasnym się dla niego stało, że to właśnie w tym przedmiocie znajduje się dusza jej lalki. Przez chwilę wpatrywał się wzrokiem w jej zaciśniętą pięść, jakby chciał się nim przebić przez dłoń trzymającą wisiorek, chcąc przyjrzeć się jego wyglądzie. Być może na jego podstawie będzie w stanie wysnuć jakiś wniosek na temat typu drzemiącej w nim mocy? W końcu sam wygląd dzierżonej broni może wiele powiedzieć o jej mocy czy nawet właścicielu, jednak przez brak pewności potrafił być równie mylący. Tym niemniej, dłoń chłopaka trzymająca opuszczone już zanpakutou odruchowo drgnęła. Ruch był nieznaczny, a ostrze poruszyło się o równie niewiele i o ile ten ruch był dla niego pewnym niewielkim, acz istotnym krokiem w przygotowaniu do walki, o tyle dla przeciętnego obserwatora mógł nie znaczyć kompletnie nic. Taka już była natura jego stylu walki, którego sam nie wiedział skąd zna.
- Nic nie obywa się bez konsekwencji. - odpowiedział chyba nawet samemu nie zdając sobie sprawy z tego, że tym razem powiedział to na głos zamiast w myślach
Późniejszy argument o dzieciach czy w ogóle rodzinie do niego nie trafiał, ponieważ poza klanem Miyamoto nie posiadał jako takiej rodziny, a przynajmniej nic o niej nie wiedział. W końcu poza nielicznymi wyjątkami każda osoba po śmierci, a zwłaszcza po przejściu pogrzebu duszy i dostaniu się do Soul Society traciła pamięć, rozpoczynając tym samym życie na nowo. Pod tym względem nie był wyjątkowy. Co prawda czasem nachodziły go refleksje na temat swego doczesnego życia, jednak nigdy nie poświęcał im większej uwagi ze względu zwykły, wyrachowany pragmatyzm. Sytuacja zmieniła się dopiero na wraku pewnego statku, gdzie przepowiednia o wpływie jego przeszłości na jego najbliższą przyszłość zasiała w nim ziarno niepewności. Mimo tego, obecnie była to bardziej odległa perspektywa, której nie był w stanie jeszcze pojąć dlatego o ile ten argument go nie przekonywał, o tyle późniejszy dodatek na temat ukochanej osoby bardziej poruszył jego wyobraźnią.
Nie zawsze ma się to czego się chce. Nie chciałem, żeby tak było. Nie chciałem odchodzić. Ale ważne decyzje należy podejmować głową, nie sercem. Zgadza się. Obowiązki należy wypełniać będąc głuchym na emocje, które mogą jedynie wprowadzić wahanie, zburzyć ład i wprowadzić chaos. Czy jest mi przykro? Tak. Czy żałuję? Tak. Czy jest mi przykro dlatego, że zadałem im ból? Hah. To zabawne, że nie zadałem sobie nigdy wcześniej tego pytania. Być może nieświadomie od niego uciekałem. Ale jak teraz o tym myślę... tak. Cierpię nawet za obie razem. Jednak rozsądek podpowiadał mi coś innego. Zaufałem mu. Teraz muszę ponieść tego konsekwencje i dokończyć to co zacząłem. Podobnie jak teraz. Shinigami żyją, aby utrzymać duchową równowagę na świecie. Jednak, czy mój wybór był zły? Serce znowu pragnie zasiać ziarno niepewności. Właśnie dlatego nie warto go słu... - został wytrącony z myśli przez kolejne zdanie, które usłyszał
Jego wzrok płatał mu figle, bowiem przez chwilę zamiast Vvien ujrzał stojącą tuż przed nim Chinatsę, która również czasem stawiała mu, kompletnie niezrozumiałe dla samego Hoffmana zarzuty o ,,chodzenie na łatwiznę". Często to interpretował jako potrzebę lepszego wyćwiczenia się, tudzież głębszego oddania służbie jednak zawsze czuł, że coś mu umykało, choć nie potrafił tego zrozumieć.
Tym niemniej, ujrzawszy migawkę przywódczyni klanu stojącej przed nim, przez jego myśl przemknęła myśl o tym, że zaczyna tracić zmysły i zatracać się. Osoba w takim stanie nie powinna podejmować co ważniejszych decyzji i wiedział to doskonale, mimo, że sam nie chciał się pogodzić z możliwością własnej, umysłowej niedyspozycji, a nawet starał się jej nie dopuszczać. Jednak niechciany, zdrowy rozsądek podpowiadał mu, że z uwagi na jego stan być może lepiej by było pozostawić tę decyzję komuś innemu, na przykład właśnie Vvien, która jak doszedł już do wniosku była bardziej doświadczona niż wygląda, a więc z pewnością wiedziała co robi i nie raz miała już z taką sytuacją styczność. Zdawała się wiedzieć o wiele więcej od niego, a nawet o wiele więcej niż przypuszczał, że wie. Z tegoż powodu ponownie poczuł się jak w towarzystwie Chinatsy, ponieważ zawsze musiała myśleć za nich dwoje. Zgadza się, właśnie w tym momencie zdał sobie sprawę jak obie te kobiety są do siebie podobne. Miłe, ciepłe, niewinne, pełne dobroci, empatii i współczucia, a przy tym w jego oczach również i naiwne. Jednak sam doskonale wiedział, że w tej ostatniej kwestii nie pozostawał im dłużny.
W tej chwili, kiedy obraz jego przywódczyni malował się w głowie shinigamiego, wszystko już zdało się ją przypominać. Takie oto figle płatała mu jego własna głowa, być może z poczucia winy, a jego usilne starania odgrodzenia się od tego były bezowocne. Tak oto, ponownie dosięgnęła go nostalgia w momencie w którym lalkarka próbowała go nauczyć odczuwania typowo ludzkich uczuć. Podobnie jak w poprzednich przypadkach, ta metoda pozostawała bezskuteczna. Jednak Vvien osiągnęła zamierzony skutek, ponieważ z powodu zwątpienia w swój własny osąd, sprawność umysłu, a ponadto spostrzeżenie tego uderzającego podobieństwa, był skłonny zgodzić się z Vvien i zaufać jej osądowi, w pewien sposób czując się jakby wypełniał kolejny rozkaz Chinatsy, co dało mu lekki, przyjemny posmak starych, dobrych czasów.
Nagle ujrzał jak stojąca przed nim Lalkarka zaczyna w bardzo atrakcyjny dla mężczyzn sposób poruszać dłońmi po równie atrakcyjnym ciele, zwłaszcza w okolicach talii. Jego usta otworzyły się nieznacznie. Chciał coś powiedzieć. Być może, a nawet prawdopodobnie było to coś bardzo głupiego, czego by żałował, dlatego szczęśliwie dla chłopaka, przerwały mu w tym odgłosy kroków, w towarzystwie pluskającej gdzieniegdzie wody. Kiedy do ucha shinigamiego trafiło pytanie skierowane do Vvien, od razu spojrzał na nią ponownie aby śledzić jej reakcję. Szybko jednak przerzucił swój wzrok na parę dusz, których reakcja jaką ujrzał kątem oka wzbudziła jego zainteresowanie. Sposób, w jaki wpatrywali się w stojącą tuż obok dziewczynkę sugerował mu jedno - była to ich zagubiona córka. Jednak daleki był od stawiania takich wniosków otwarcie, ze względu na czyste wyrachowanie, mówiące mu wyraźnie, że równie dobrze może to być ich znajoma, osoba która jest zwyczajnie podobna do ich córki i nic poza tym, a więc i dowolna, przypadkowa osoba zamieszkująca to miasto. Mimo tego, jego wzrok skierował się ponownie na dziewczynkę, chcąc odszukać w niej jakiegoś podobieństwa względem domniemanych rodziców.


Karta Postaci |  Zanpaktou | Klan | Historia |  Kartoteka



[Musisz być zalogowany, aby przeczytać ukrytą wiadomość]

Offline

 

#47 2016-03-26 11:51:18

Hielo

http://i.imgur.com/G3pqL.jpg

43300248
Call me!
Skąd: Gdańsk
Zarejestrowany: 2015-01-12
Posty: 122
Imię postaci: Hielo Shirai

Re: Przedmieścia.

Pytanie dziewczyny zbiło Vvien z tropu powodując że odsunęła się i puściła wisiorek. Odwróciła się do nastolatki i zaczęła patrzeć na nią z namysłem, prawdopodobnie zastanawiając się cóż odpowiedzieć.
Stworzyło to dla Hoffmana okazję do działania, gdyby zechciał mógłby w tej chwili bez przeszkód odesłać te dwie zagubione i bliskie szaleństwa dusze.
No właśnie, dwie dusze, mężczyzna i kobieta, mąż i żona, ojciec i matka, pogrążeni w żalu z powodu rozłąki z córką od dłuższej chwili tkwią na ziemi zupełnie spokojnie. Na twarzy kobiety widać jednak ulgę gdy patrzy na brązowowłosą rozmawiającą z lalkarką, natomiast po twarzy mężczyzny zaczęły płynąć łzy mimo radości jaka malowała się na jego twarzy.
Gdzieś tam w tle, mimo smogu, na tym pochmurnym niebie pojawiła się tęcza a słońce zaczęło świecić poprzez spadające na ziemię krople wody. W alejce czas jakby na kilka chwil zwolnił.


Karto Teka

Kata Postaci

Moja Historia

Kolorki:
#33cc00 - To co mówię

#ccff66  - To co myślę

Offline

 

#48 2016-03-28 20:50:05

 Hoffman Miyamoto

http://i.imgur.com/g4UtLJM.png

36646198
Call me!
Skąd: Lublin
Zarejestrowany: 2012-04-25
Posty: 2396
Punkty: 33
Imię postaci: Hoffman Moritsu

Re: Przedmieścia.

Nagły zwrot akcji jakim okazało się przybycie młodej dziewczyny, przykuło spojrzenie shinigamiego, który teraz, jedynie lekko zmieniając pozycję w jakiej stał poprzednio, patrzył na nią z ukosa. Jego fioletowe oczy ruszyły się z miejsca dopiero wraz z Vvien, która lekko się odsunęła, w jego przekonaniu dając mu niejako pozwolenie na działanie. Lustrując jej twarz swym wzrokiem, obserwując reakcję, przez chwilę upewniał się, czy aby nie wysnuł błędnego wniosku.
Chwilę później, kiedy już chciał przystąpić do działania, zauważył po oświetleniu podłoża, po którym stąpał, iż niebo zaczęło się wyraźnie rozjaśniać. Zaciekawiony spojrzał w górę, a jego oczom ukazała się tęcza. Uśmiechnął się do siebie w duchu, a jego sylwetka ponownie zwróciła się ku rodzicom dziewczynki.
Poprzednio wypowiedziane słowa o deszczu, były w pewnym stopniu przesycone również nadzieją. Nadzieją na to, że i jego los, jak te deszczowe chmury, może się ponownie zmienić w coś lepszego. Dopiero teraz sam zdał sobie z tego sprawę. Lecz szybko powrócił do znajdujących się tuż naprzeciwko dusz, na twarzy których zagościł długo wyczekiwany spokój. Tym razem jego wewnętrzny, ciepły uśmiech wylał się na zewnątrz, dając się obejrzeć w pełnej okazałości.
A więc szczęśliwe zakończenia zdarzają się w tym świecie? Być może jest to nauczką dla mnie, aby nie tracić wiary w to, co niesie los w kolejnych podmuchach wiatru...


Karta Postaci |  Zanpaktou | Klan | Historia |  Kartoteka



[Musisz być zalogowany, aby przeczytać ukrytą wiadomość]

Offline

 

#49 2016-04-24 11:24:56

Hielo

http://i.imgur.com/G3pqL.jpg

43300248
Call me!
Skąd: Gdańsk
Zarejestrowany: 2015-01-12
Posty: 122
Imię postaci: Hielo Shirai

Re: Przedmieścia.

Dwie dusze, dwójka rodziców którzy błąkali się długo bez celu z emocjonalną pustką bez celu, doprowadzeni na skraj szaleństwa a jednak w tej krótkiej chwili los do nich się uśmiechnął. Jeszcze sekundy temu klęczeli na ziemi, teraz jakby coś zwróciło im godność stali obok siebie, trochę jak na rodzinnym portrecie.
Vvien usiłowała coś wytłumaczyć nastolatce, lecz ta jakby jej nie słyszała na chwilę spojrzała za nią, jakby coś tam dostrzegła, smutny nie sięgający oczu uśmiech wykwitł na jej ustach. Szybko jednak się zmienił gdy słońce padło na jej twarz, i choć po policzkach płynęły strużki łez to brązowowłosa uśmiechnęła się szerzej, w szczerym uśmiechu pokazującym zęby.
To wszystko trwało zarówno sekundy jak i wieczność. To zadziwiające jak wielką moc mają niektóre nawet drobne gesty, jak wiele można nimi przekazać i jak wiele mogą znaczyć.
Dwie dusze, mężczyzna i kobieta, matka i ojciec, rozpłynęły się, zniknęły w ciepłej plamie światła.
W tej alejce zostały tylko trzy postacie, dziewczyna, Vvien i Hoffman.
I nagle jakby życie do niej wróciło, setki przechodniów jakby pojawiły się znikąd, jednak żadne z naszych bohaterów ich nie dostrzegało, skąpani w plamach światła, zagubieni we własnych myślach nie dostrzegani przez toczenie, jedni z wielu wielu milionów przechodniów.

// Hoffman jest wolny fabularnie, może sobie pójść, innymi słowy moja ingerencja się tutaj kończy.


Karto Teka

Kata Postaci

Moja Historia

Kolorki:
#33cc00 - To co mówię

#ccff66  - To co myślę

Offline

 

Stopka forum

RSS
Powered by PunBB 1.2.23
© Copyright 2002–2008 PunBB
Polityka cookies - Wersja Lo-Fi


Darmowe Forum | Ciekawe Fora | Darmowe Fora
GotLink.pl