Ogłoszenie


Ciekawostki i plotki
Ostatnie zmiany - 09.07.2016. Więcej tutaj
- WAŻNE! Wakacyjna gorączka - promocje, startery dla początkujących, inne bonusy!
- Nowi bohaterowie niezależni: Yasashii Chisaki oraz Koi no Hana
- WAŻNE! Dodanie nowej drogi rozwoju postaci (Cechy). Więcej tutaj
- Stworzenie świata alternatywnego. Więcej tutaj

#1 2015-01-01 16:17:50

 Chinatsa Miyamoto

http://i.imgur.com/g4UtLJM.png

Skąd: Kraków
Zarejestrowany: 2012-09-27
Posty: 702
Imię postaci: Chinatsa Hikari

KONKURS

KONKURS!


Konkurs ma charakter artystyczny, czyli mówiąc prościej: literacki.

Jego temat to: Ulotność życia
W pracy należy zawrzeć ostatnie chwile z poprzedniego życia swojej forumowej postaci. Gatunek dowolny.

Zasady
Każdy użytkownik biorący udział w konkursie musi  przestrzegać poniższych warunków aby jego praca została dopuszczona do konkursu:
1) Tekst może być pisany stylem dowolnym, jednak musi to być proza (wiersze nie będą uwzględniane) oraz musi fabularnie pasować do tematu konkursu.
2) Na konkurs można przesłać tylko jeden tekst.
3) Praca winna mieć objętość nie mniejszą niż jedna strona w wordzie (czcionka Times New Roman, rozmiar 11) i nie większą niż cztery strony.
4) Praca musi być nadesłana przed końcem terminu. Późniejsze wysłanie dyskwalifikuje pracę.
5) Tekst winien być poprawny gramatycznie, stylistycznie i ortograficzne.


Nagrody

Pierwsze miejsce nagradzane jest zmniejszeniem czasu trwania wybranego treningu o połowę. Oczywiście możemy uczyć się tylko tego, na co pozwala nasz poziom. Jest to nagroda bezterminowa, można ją wykorzystać w dowolnej chwili, jednak przy rozpoczynaniu wybranego treningu należy dopisać odpowiednią adnotacje.

Drugie miejsce nagradzanie jest bonusem +100% do pierwszej fabuły zaczętej po ogłoszeniu wyników. Przy rozpoczynaniu fabuły należy poinformować o tym MG oraz twórcę konkursu Chinatsę Miyamoto poprzez prywatną wiadomość z załączeniem linku gdzie owa fabuła będzie miała miejsce.

Trzecie miejsce - 20 sztuk złota.

Termin

Termin nadsyłania prac mija ZAKOŃCZONY

Oceniający
Jako iż rozumiem, że te osoby, które chciałabym mieć do pomocy mogą nie mieć wystarczająco czasu lub po prostu chęci, oceniam sama, obiektywnie. Do każdego tekstu dodaję notatkę w której zawieram wszystkie swoje uwagi odnośnie niego.


Każdy kto bierze udział w konkursie niech da znać w komentarzu. Liczba mniejsza niż 3 chętnych użytkowników rozwiązuje konkurs. Z wiadomych powodów ja nie biorę udziału.

____________________________________
Użytkownicy biorący udział:
Hoffman Miyamoto
Hao Asakura

Uwaga!
Jako, że otrzymałam tylko dwie prace, odstępuję od przyznawania pierwszego i drugiego miejsca a co za tym idzie, nagrody będą symboliczne by docenić trud włożony w napisanie pracy.

Ostatnio edytowany przez Chinatsa Miyamoto (2015-01-01 16:48:05)


"Jeśli mam wybierać między złem a złem, wolę nie wybierać wcale."

Karta postaci
Zanpaktou

Offline

 

#2 2015-01-01 16:22:14

 Hoffman Miyamoto

http://i.imgur.com/g4UtLJM.png

36646198
Call me!
Skąd: Lublin
Zarejestrowany: 2012-04-25
Posty: 2396
Punkty: 33
Imię postaci: Hoffman Moritsu

Re: KONKURS

Zgłaszam się


Karta Postaci |  Zanpaktou | Klan | Historia |  Kartoteka



[Musisz być zalogowany, aby przeczytać ukrytą wiadomość]

Offline

 

#3 2015-01-01 16:45:34

 Patariko

http://i.imgur.com/3hErqh7.jpg

Call me!
Skąd: Nowy Dwór Maz.
Zarejestrowany: 2012-05-01
Posty: 1117
Imię postaci: Patariko Yukan
WWW

Re: KONKURS

I ja


Fullbring
KP


Ekwipunek:
nieśmiertelnik
nóż survivalowy po dziadku
dwie reigły
adrenalina
naszyjnik ze zdjęciem rodziców (szybkość x1,2)

Offline

 

#4 2015-01-01 16:49:49

Rafael

http://img521.imageshack.us/img521/117/ranga5espadayami.png

37827204
Zarejestrowany: 2012-05-01
Posty: 1122

Re: KONKURS

no to też


http://www.mediafire.com/convkey/68dd/a40naqyl5aut7z8fg.jpg

Offline

 

#5 2015-01-05 11:52:49

 Ayame Miyamoto

http://i.imgur.com/g4UtLJM.png

40450617
Call me!
Skąd: Warka ok. 60 km od Warszawy
Zarejestrowany: 2012-05-01
Posty: 664
Imię postaci: Ayame Kimura

Re: KONKURS

dooobra, cuś wyskrobię...


Ekwipunek:
-papierosy i zapałki
-katana
-1 antyrei
-harmonijka ustna,
-notes,
-2 ołówki,
-bandaże,
-scyzoryk,
-Srebrny wisiorek z niebieską zawieszką w kształcie romba(+100 reiatsu),
-Koń


https://naforum.zapodaj.net/thumbs/023c6c1ac824.jpg



Battle Theme

Offline

 

#6 2015-01-15 21:38:50

 Hao Asakura

http://i.imgur.com/fCayZ.jpg

6123458
Call me!
Skąd: Oaza Hao
Zarejestrowany: 2012-05-02
Posty: 785
Imię postaci: Hao Asakura

Re: KONKURS

Coś tam mogę wysłać, nic szczególnego ale mnie się podoba i temat też się trzyma.

Offline

 

#7 2015-01-19 18:24:42

 Chinatsa Miyamoto

http://i.imgur.com/g4UtLJM.png

Skąd: Kraków
Zarejestrowany: 2012-09-27
Posty: 702
Imię postaci: Chinatsa Hikari

Re: KONKURS

Jako że otrzymałam tylko dwa teksty a i rozumiem że teraz sesje, koniec semestrów, dużo roboty w pracy to przedłużam termin składnia prac.


"Jeśli mam wybierać między złem a złem, wolę nie wybierać wcale."

Karta postaci
Zanpaktou

Offline

 

#8 2015-08-30 09:56:02

 Chinatsa Miyamoto

http://i.imgur.com/g4UtLJM.png

Skąd: Kraków
Zarejestrowany: 2012-09-27
Posty: 702
Imię postaci: Chinatsa Hikari

Re: KONKURS

wyniki



Jako iż dostałam tylko 2 opowiadania/wspomnienia tak jak mówiłam, nie rozdaję miejsc na podium a symboliczne nagrody. Mam nadzieję, że wybaczycie mi te zmiany, jednak sami rozumiecie że rozdawanie pierwszego i drugiego miejsca byłoby w tej sytuacji nie na miejscu.

Dobrze, w takim razie:

Hoffman Miyamoto napisał:

Przeznaczenie kwiatu




- Co teraz?
- Poślij do Sioguna. Nie patrz się tak, jedź! - wykrzyknął do jeźdźca na koniu u którego na całej twarzy jak i nawet w oczach, widać było ogromne przerażenie, odganiając go od siebie ręką
Jeździec posłusznie posłuchał rozkazu. Pociągnął konia za lejce, a koń stając na dwóch kończynach, machając nogami, po chwili ruszył w przeciwnym kierunku, rozrzucając na boki jak i za siebie błoto, które powstało przez obficie lejący się z nieba deszcz, pozostawiając za sobą już po kilku minutach zaledwie wspomnienie.
Mężczyzna, w zasadzie chłopak, o długich, sięgających pasa kruczoczarnych włosach, spojrzał swymi niebieskimi oczami w dół, odwracając pierwej swoją głowę z powrotem w przód. Jego wcześniej białe skarpety przesiąknięte były teraz krwią. Krwią młodego mężczyzny, leżącego tuż przed jego nogami, bezwładnie, z głową wbitą w błoto. Jego ręce były zaciśnięte w pięść, dokładnie tak, jakby w ostatnich chwilach swego życia jeszcze walczył... walczył do końca. Chłopak patrzył na niego smutnym wzrokiem, a strużka wody popłynęła po jego policzku. Nie wiadomo było jednak czy źródłem była ciecz z nieba, czy ta z oka, trudno to było rozróżnić.
- Czemu musiało do tego dojść...? - zadał sobie pytanie, stojąc jeszcze przez chwilę nieruchomo, a następnie przykucnął i podniósł mężczyznę z ziemi, po czym założył go sobie na plecy
Po chwili ruszył w tę samą stronę, co jeździec... w stronę wielkiego zamku Sioguna, który przez niezgłębioną noc, zdawał się być oddalony o całe dni drogi, mimo, iż był on odległy zaledwie o kilometr.
Kiedy już tam dotarł, krzyczał. Krzyczał w niebogłosy, tak iż cały dwór mógł go usłyszeć. Brama stała już otworem, a w niej oczekiwali na niego, bądź też na osobę, którą niósł w tym momencie na plecach. Oczekiwał go tuzin strażników, stojąc po obu stronach drzwi bram, robiąc mu przejście. Kiedy już przekroczył próg bramy, straże otoczyły go, eskortując wprost do najwyższego budynku w twierdzy, stojącego na wzniesieniu.
W środku panowała cisza. Martwa cisza, nie słychać było ani muchy, ani kroków ni nawet oddechu. W wielkim pomieszczeniu, na obojga oczekiwał Siogun, siedzący w tym momencie w seiza na poduszce, w towarzystwie jego urodziwej żony. Strażnicy ułożyli delikatnie ciało martwego, całego ubrudzonego w błocie młodzieńca, a chwilę później, Siogun odwołał ich ruchem swojej ręki, nakazując zostać jedynie chłopakowi, który przyniósł zwłoki.
- Więc to ty znalazłeś zwłoki mojego brata, Muneakira. - zaczął Siogun
- Zgadza się Panie. - odpowiedział z nieco zasmuconym głosem chłopak, wykonując przy tym ukłon
- Widziałeś sprawcę?
- Tak. Niestety, zbiegł. Moje najszczersze przeprosiny. - ukłonił się jeszcze niżej, niemal dotykając czołem podłogi
- Opisz mi ją. - polecił Siogun
- Była ubrana w strój ciemny niczym noc, a poruszała się cicho i zwinnie niczym zjawa, jednak jak każdy morderca, pozostawiła po sobie ślad. Ślad kwiatu, czarnego kwiatu na swej prawej kostce, który będzie ciągnął się za nią, aż do jej końca, którym będzie spotkanie z moim mieczem. Przeznaczenie pokaże, czy kwiat będzie jej, czy też moją zgubą.
Siogun przyglądał się uważnie jego reakcji. Po chwili westchnął.
- W porządku. Możesz wstać. To wszystko, dziękuję, że je odnalazłeś i przyniosłeś tutaj. Nie ominie Cię nagroda. Zaczekaj w swoim pokoju.
Chłopak wyprostował się na chwilę, słysząc słowa swojego pana, po czym ponownie się ukłonił, wstał, i wyszedł z pomieszczenia, delikatnie zasuwając za sobą drzwi. Kilka chwil później, zasunął drzwi swojego pokoju, po czym usiadł na środku, zagłębiając się w pisaniu. Nie dane mu było jednak długo zajmować się swoim dziełem, gdyż już po chwili do jego pokoju zawitał strażnik z wiadomością, iż Siogun wyjeżdża, a on winien stawić się na dziedzińcu, gdzie powinien oczekiwać swojej nagrody.
Kiedy już wyszedł, na niebie widniała już noc, a deszcz ustąpił. Zasunął delikatnie drzwi swojego pokoju, a idąc, usłyszał zza ściany jednego z pomieszczeń, głos swego władcy.
- Rozumiesz? Napisz do mego ojca, że mój brat nie będzie mógł zasiąść na tronie, gdyż poległ w bitwie z honorem, dumnie reprezentując nasz ród.
- Ależ... - odezwał się nieznany z głosu męski osobnik w tonie wyrażającym zwątpienie
- Napisz tak, jak Ci poleciłem.
Chłopak nie chciał podsłuchiwać swojego Sioguna, gdyż wiedział, iż byłoby to dlań hańbiące, jednak jego słowa zastanowiły go, w drodze na dziedziniec. Pogrążony w rozmyślaniach, wreszcie dotarł na miejsce. Dziedziniec był pusty. Na szczycie schodów znajdowało się kilka ułożonych poduszek, aby można było nań wygodniej usiąść. Wokół usłane były kwiaty wiśni, a po prawej stronie, tuż przy nich, patrząc w stronę dziedzińca, stał mały, bardzo niski stolik, na którym znajdowały się dwie czarki, wyglądem przypominające małe talerzyki, jak i dzbanek, który jak się szybko okazało, wypełniony był sake. Dopiero z dziedzińca, kiedy chłopak usiadł już wygodnie na poduszkach, widoczny był na gwieździstym niebie jasno święcący księżyc w pełni, olśniewający swym blaskiem cały dziedziniec. Wpatrując się weń przez kilka dłuższych chwil, mężczyzna sięgnął ręką po dzbanek, aby napełnić sake. Nie dane było mu jednak to zrobić. Kiedy położył swoją rękę na dzbanku, poczuł na jej zewnętrznej stronie dotyk czyichś dłoni. Były to kobiece dłonie. Delikatne i miękkie. Odwróciwszy głowę, zauważył dziewczynę, najprawdopodobniej w zbliżonym do niego wieku, ubraną w eleganckie, szykowne, wręcz uroczyste, jasnofioletowe kimono, o podobnie jak on, długich, kruczoczarnych włosach do pasa, ozdobione w spinki i igły, dzięki którym wyglądała ona jeszcze szykowniej. Śliczna była. Jej wyraźne kości policzkowe wraz z lekkim, acz w zupełności wystarczającym makijażem sprawiły, iż chłopak aż zaniemówił.
- Proszę, pozwól mi. Ty zaś odpoczywaj i odpręż się. - przemówiła głosem cichym, spokojnym, i bardzo przyjemnym dla ucha głosem, wręcz uwodzicielskim
Chłopak naturalnie podążył za jej radą. Kiedy ona napełniała czarkę, on ani myślał o tym, aby właśnie tam skierować swe spojrzenie. Jego oczy przez cały czas patrzyły na twarz pięknej, niebieskookiej dziewczyny, w której oczach dostrzec można było odbijające się światło księżyca. Kiedy kobieta napełniła już obie czarki, uniosła obie w swych zadbanych, delikatnych dłoniach, po czym kłaniając się, podała jedną chłopakowi.
- Czy mogłabym poznać twe imię, Panie? - przemówiła powtórnie, równie łagodnym głosem
Chłopak odpowiedział dopiero po chwili, być może z zauroczenia jakiego doznał.
- Jestem Shinnosuke Muneakira. - odpowiedział pewnym siebie głosem
- Rozumiem... - kontynuowała - W takim razie proponuję wznieść ten toast, za Muneakirę
Kończąc uśmiechnęła się w przyjazny, uwodzicielski sposób. Jego serce przyspieszyło rytmu.
Po krótkiej chwili obie czarki były już puste.
Kobieta nalała kolejną, tym razem jedną czarkę i podała ją podobnie jak poprzednio w bardzo delikatny i dostojny sposób. Kiedy znajdowała się już w dłoniach Muneakiry, dziewczyna wstała delikatnie i z gracją, po czym zeszła po schodach, zatrzymując się zaledwie kilka metrów od nich, po środku szerokości dziedzińca, a zatem na przeciwko chłopaka. Stała tak jeszcze przez chwilę w bezruchu, po czym wraz z delikatnym podmuchem wiatru, który przyniósł ze sobą kwiaty wiśni, opadające przy jego słabnącej sile na dziedziniec, w tym tuż obok dziewczyny, zaczęła wykonywać swój taniec. Dzięki długiemu i szerokiemu kimonie, idealnie zlewającym się kolorem z odbijającymi światło kwiatami wiśni, jej spokojny i delikatny taniec stawał się jeszcze bardziej atrakcyjny, przyjemny dla oka i uwodzicielski.
Widząc to, chłopak poczuł się niezwykle odprężony, szczęśliwy, a nawet zakochany. Nigdy przedtem nie widział czegoś takiego, czegoś... tak pięknego i doskonałego. Chciał, aby ta chwila trwała wiecznie.
Kiedy dziewczyna skończyła już wykonywać swój taniec, ponownie zbliżyła się do Muneakiry, który oglądając jej występ, zdążył już wypić kilka kolejnych czarek, a dziewczyna spostrzegłszy, iż kolejna jest pusta, ponownie ją przejęła, napełniając wraz ze swoją. Podając kolejną napełnioną czarkę chłopakowi, a sobie samej zostawiając drugą, również pełną, zauważyła jak Muneakira podnosi ją lekko do góry, celem wzniesienia drugiego toastu.
- Za chwilę. Chwilę właśnie taką jak tą. Piękną i ulotną jak te opadające kwiaty.
Dziewczyna uśmiechnęła się, po czym po zrobieniu kolejnego ukłonu, razem z Muneakirą opróżniła kolejną czarkę. Chłopak pijąc patrzył cały czas na jej twarz, jak i czarkę, która po chwili odsłoniła nadal uśmiechające się usta. Dopiero teraz zauważył kwiat wiśni, który wplątał się w jej włosy zupełnie przez przypadek.
Chwilę później opuścił głowę. Spojrzał w dół, na swoje ubranie na wysokości klatki piersiowej. Krew. Jego szykowne, eleganckie kimono było teraz we krwi. Jego krwi, która obejmowała coraz większe połacie jego stroju, podobnie jak nóż, wystający z jego piersi. Podniósł z powrotem głowę. Na twarzy dziewczyny gościł ten sam uśmiech co poprzednio, a widząc to, grymas chłopaka spowodowany bólem zmienił się z powrotem na uśmiech. Ciepły i szczęśliwy uśmiech, któremu towarzyszyły iskrzące się, święcące blaskiem księżyca oczy. Poczuł, jak pod wpływem lekkiego powiewu wiatru, nie mogąc mu się przeciwstawić, opada bezwładnie na poduszki, jednak ani na chwilę, nie odstąpił od przyjemności patrzenia na twarz dziewczyny, wplątany w jej włosy kwiat, jak i niebieskie oczy, patrzące na niego.
Uśmiech nie schodził mu z twarzy, mimo, iż utrzymanie otwartych oczu stawało się coraz większym wyzwaniem.
- Piękna... piękna chwila. Dziękuję. - powiedział, po czym nie mogąc dłużej utrzymać wzroku w górze, zauważył kątem oka jak dziewczyna podnosi się z siadu, i powoli opuszcza pomieszczenie
Ostatnią rzeczą jaką chłopak zobaczył przed zamknięciem oczu były nogi dziewczyny, która w tym momencie opuszczała dziedziniec, gdyż nie miał siły, aby wyżej sięgnąć wzrokiem, a na nich dostrzegł wytatuowany na czarno na kostce dziewczyny kwiat...


Notka:
Krótkie, jednak całkiem ciekawe i intrygujące. Po drodze wyłapałam kilka błędów składniowych bądź interpunkcyjnych, jednak nie biorę tego pod uwagę podczas oceniania, jako iż napłynęły tylko dwie prace. Dla mnie najważniejszym jest zaciekawienie czytelnika i tu udaje się to całkiem dobrze. Jest miejsce na małą intrygę, chwilę uniesienia i akcję. Podoba mi się styl opisywania wydarzeń, dbałość o szczegóły i możliwość wyobrażenia sobie poszczególnych wydarzeń. Oczywiście wiem, że możesz lepiej jednak to była krótka forma a takie są zawsze ciężkie do napisania.
Gdybym miała oceniać punktowo sądzę, że byłaby to 7. Jest trochę błędów tak jak już mówiłam i czasem musiałam wrócić do poprzednich zdań by zrozumieć ogólny sens, jednak jest tu potencjał i duża wyobraźnia. A to 70% sukcesu. Reszta to szlifowanie warsztatu pisarskiego.
Byłoby miło kiedyś przeczytać więcej.


Hao Asakura napisał:

Prolog: Na początek...

    Nazywam się Hao, mam 19 lat ciałem i 1100 lat duszą. Jestem człowiekiem z dziurą w torsie i maską na twarzy. By przeżyć, mieszkam w jaskini i żywię się zwierzakami słabszymi ode mnie. Mówiąc wprost jestem Pustym. Tak wiem co sobie o tym od razu pomyślicie: że skoro to pusty to jest zły, że trzeba mnie zlikwidować za wszelką cenę, że jestem potworem i krwiożerczą bestią, itd. A wiecie co ja wam powiem? Gówno o mnie wiecie. A wasz bełkot to jedynie przemawiający przez was rasizm i powtarzane od tysięcy lat frazesy bez sensu czyli: "Pusty jest zły bo to pusty i oni są źli!" Jakiż głęboki sens ma to zdanie, nieprawdaż? Opowiem wam coś o sobie...
    Nigdy w życiu nie pożarłem bezbronnej duszy. Nigdy też po prostu nie zabijam innego pustego. Z każdym walczę lub daję możliwość rozmowy ze mną. Zabijanie nie jest dla mnie przyjemnością a koniecznością jak dla każdego z naszej rasy. Zapewnienie, że tylko źli ludzie zmieniają się w pustych to brednie wyssane z palca.
    Każdy pusty był na początku był człowiekiem i duszą taką jak wszystkie. Żaden z nas nigdy nie chciałby stać się potworem jakim się stał. No może poza mną... ale to zupełnie inna sprawa. Prawdą jest, że jesteśmy po prostu innym gatunkiem dusz ale wciąż duszami o uczuciach, rozumie i emocjach. Można nas obrazić, możemy kogoś kochać, możemy darzyć przyjaźnią, możemy nienawidzić, możemy mieć depresję. Jedyne co różni nas od Shinigami (,których tak wychwalacie pod niebiosa jako swoich wielkich obrońców, przez których prawdę mówiąc są same kłopoty) to to, że mamy dziurę w torsie zamiast miecza u boku. Ale ja tu zaczynam z filozofią a to miała być moja historia... Dobra więc zaczynamy!


    Rozdział I: Ogniem, mieczem i duszą!


    Życie przypadło mi w epoce średniowiecza: czasach inkwizycji, stosów, czarownic i rycerzy na białych rumakach. Niektórzy mogliby uwierzyć, że to szczęśliwy traf, że żyłem w erze honoru i sprawiedliwości. Naiwniacy. Za dużo bajek się naczytaliście.
    Moje dzieciństwo nie należało może do najszczęśliwszych. Rodziców nie znałem bo zostałem porzucony przez matkę zaraz po urodzeniu i oddany do klasztoru. Wychowywany przez "sługi boże" nie zaznałem zbyt wiele miłości żeby nie powiedzieć żadnej. Byłem bity, ośmieszany i wyzywany częściej od innych wychowanków ale na szczęście mnie jako jedynego nie gwałcili. Dlaczego? Bali się mnie od czasu gdy jakiś Arcybiskup powiedział, że siedzi we mnie diabeł. Miałem wtedy chyba ze 4 lata. Nieważne.
    W wieku ok 11 lat zacząłem zauważać duchy i dusze zmarłych. Z początku się ich bałem ale one jakby same do mnie przychodziły z prośbami o pomoc. Nigdy nie należałem do głupich więc od początku stawiałem każdemu warunek: przysługa za przysługę. Nawet nie wiecie ile zmarli mogą się dowiedzieć o żyjących! I jak ta wiedza może być przydatna w życiu. Dzięki ich wiedzy i mojej inteligencji miałem wszystko czego chciałem: najlepsze jedzenie, najdroższe ubrania, księgi zakazane. Mniej więcej w takich luksusach przeżyłem ostatnie 8 lat mojego życia. Ale wiem, że nie to was obchodzi. Jak zginąłem? Zabił mnie pusty. Znalazłem kiedyś książkę, w której był przepis jak otworzyć Gargantę i przywołać pustego z Hueco Mundo. Był mały szkopuł. Nie było zaklęcia które by go związało przez co nie miałem szans i zabił mnie. I tak to z ryżem było...


    Rozdział II: Druga strona.


    Moja dusza powędrowała prosto do Soul Society. Obudziłem się chyba w 30 lub w 20 okręgu Rukongai. Dziwne miejsce, dziwni ludzie, dziwna sprawa. Podczepiając się pod jakiegoś staruszka postanowiłem podpytac go o wszystko co mnie interesowało. Opowiedział mi wtedy o Shinigami, pustych, Quincy, Bounto i innych dziwakach na tym świecie. Spodobali mi się oczywiście Shinigami jako iż opisywał ich samymi pochwałami i komplementami. Postanowiłem bezzwłocznie zostać jednym z nich. Biegając na oślep po uliczkach znalazłem grupkę Shingami, roześmianych i rozbawionych do łez. Gdy podszedłem bliżej oko mi zbielało. Było ich kilku i popychali jakiegoś żebraka, starca o jednej nodze przewracając go to w jedną to w drugą stronę. Nie mogłem na to bezczynnie patrzeć. Nie wyglądali na starszych ode mnie więc zainterweniowałem. Dwóch z nich dostało ode mnie porządny cios w twarz, trzeci okazał się za szybki. Za obrazę majestatu Soul Society zorganizowali zawody: wygrywa ten który pierwszy zabije mnie swoim Byakuraiem. Kazali mi uciekać ale tego nie zrobiłem więc... Zginałem bardzo szybko...


    Rozdział III: Shinigami, Shinigami wilkiem...


    Następne życie postanowiłem poświęcić na zmienienie tego czego byłem świadkiem w Rukongai. Chciałem zmienić całe Seireitei od Kapitanów o zwykłych szeregowców. Głupie, co nie? Ale jednak dążyłem do celu uparcie i z pewnym powodzeniem. Po jakiś 100 latach zostałem porucznikiem jednego z oddziałów, miałem kilku przyjaciół i nawet dziewczynę. Wyprzedzam pytanie: nie kochałem jej. Była to raczej ciekawość jej bliskości a i tak łączyło nas tylko łóżko. Pewnego dnia wypiliśmy trochę w barze i zacząłem słyszeć głos w mojej głowie. Zaledwie kilka godzin po tym  z mojej twarzy zaczął wydobywać się biały płyn i tworzył moją maskę. Była to oczywiście Hollowifikacja ale wtedy nit o czymś takim nie słyszał. Moi druhowie od razu rzucili się na mnie z mieczami jakbym nigdy nic dla niech nie znaczył. Nie miałem im tego za złe. Miałem im za złe że znęcali się nade mnę przed śmiercią i to bardzo boleśnie. Na szczęście w porę popełniłem samobójstwo eksplodując do środka swoim reiatsu. Tak własnie zginąłem po raz drugi w świecie duchów...


    Rozdział IV: Nie ma wody na pustyni...


    Trzeci raz w Rukongai był chyba ostatnią próba dla Shinigami byłem już zwykłą duszą, nikim kto mógłby sam siebie obronić przed pustym. Postanowiłem powtórzyć mój mały eksperyment z życia i przywołałem pustego. Tym razem wykazałem się większą rozwagą. Odszedłem zaraz kiedy zauważyłem że wszystko idzie dobrze i pusty zaczął atakować przechodniów. Wiem to chamskie ale i wiedziałem że w pobliskim barze był Shinigami. Zastanawiałem się czy w takiej sytuacji przestanie gwałcić kelnerkę i weźmie się do roboty ale się myliłem... Zwiał z podkulonym ogonem na zaplecze i tam dalej robił to co wcześniej. Całkowicie przekonany o braku jakiejkolwiek nadziei, że Shinigami są rozumnymi istotami postanowiłem sam wskoczyć w paszczę Hollowa.
    Obudziłem się na pustyni, gdzie nie pada deszcz... Gdzie nie ma kropli wody. Sam. Słaby. Przestraszony. Aż usłyszałem głos...
    -Hej ty? Wszystko gra? Rozumiesz mnie?
    To nie był głos jaki słyszałem. Był miły i spokojny mimo iż brzmiał jak szorowanie paznokciami po tablicy. Odwróciłem się natychmiastowo i podkuliłem ogon. Tak wtedy już miałem ogon. Wyglądałem bynajmniej komicznie. Ręce posiadały błony podobne do skrzydeł nietoperza, były większe i grubsze niż u człowieka. Nogi wyglądały jak szpony jakiegoś ptaka. Na twarzy zaś miałem trójkątną maskę z dwoma rogami bez ust... a mimo to mówiłem.
    - Czego chcesz ode mnie? -spytałem przerażony.
    - A jednak... Nareszcie znalazłem kogoś takiego jak ja... Długo czekałem na ciebie
    - Co? O czym ty mówisz? Ja cię nawet nie znam ty...
    - Jestem Micah. Vasto Lorde z lasu Menosów. Umiem czytać w myślach innych Hao...


    Nie wierzyłem w to słyszałem, ale on to oczywiście wiedział. Wyglądał niezwykle, w życiu nie widziałem takiego Hollowa. Postura człowieka, skrzydła kruka ogromne i najeżone oczami(!), białe szpony, maska odsłaniające zęby bez oczu na głowie i pęknięciem na górnej części wyglądającej jak kolista tarczka z kości. Ubrany był w czarne szaty. Jednak było w nim coś co sprawiło, że chciałem z nim zostać. Jakbym znalazł po latach brata.
    - Pochlebiasz mi... Ale tu jest niebezpiecznie dla ciebie. Choć pokarzę ci jaskinię.
    Co mnie skłoniło do wejścia do jaskini lwa? Nie wiem. Ale to była najlepsza decyzja mojego "pustego" życia...


    Rozdział V: Ten inny Hollow...


    Przez następnych pięćset lat szkoliłem się pod okiem mego mentora Micaha. Dzięki niemu osiągnąłem poziom Giliana i to bardzo silnego. Ale to nie o Reiatsu chodziło bo nie swoją siłą mi zaimponował. To jego filozofia i stosunek do shinigami, pustych i dusz. On nie uznawał podziału. Nie było dla niego nikogo poza duszami. Zajmował się nimi wysyłał do SS a nawet zabijał niebezpiecznych pustych odwalając z nich brudną robotę. Nikt go nie rozumiał... Poza mną. Czułem ze jesteśmy jakoś ze sobą połączeni więzami, które są wieczne. Nigdy nie czułem czegoś takiego... Nie, to nie była miłość do diabła! Jeszcze tego by brakowało żebym się gejostwem zaraził na starość. Był mi bratem i mistrzem. Najdroższym i jedynym przyjacielem. Był.


    Rozdział VI: Po trupach do Lasu Menosów


    To się stało jakieś 200 lat temu. Kiedy byliśmy razem z Micahem na ziemi i zabijaliśmy pustych by nie zagrażali duszom. To dziwne nie? Ale właśnie tak robiliśmy co dzień. To była nasza praca dla lepszego wizerunku pustych. Niestety to był nasz ostatni dzień...
    Jakiś nowy Shinigami pojawił się w okolicy. Nie rozumiał co się działo i przestraszył się. Młody był i niedoświadczony. Użył na raz 100% swojego reiatsu i ruszył na mnie.W ostatniej chwili Micah osłonił mnie własnym ciałem. Niestety nawet on nie przetrwał tego ataku. Udało mu się jeszcze zabić tego Shinigami. Ostatnim tchnieniem życia kazał mi pożreć siebie i tego gościa dzięki czemu zyskam wielką moc. Usłuchałem jak zawsze...
    Po jego duszy została tylko mała cząstką: czerwony duszek o kocich zapędach o imieniu Kurobina. Moje małe światło dnia w ciemności nocy Hueco Mundo.

    Rozdział VII: Nowa nadzieja?


    Czy wspominałem już jak bardzo brzydzę się Shinigami? Tak? No to widać mam sklerozę... Mniejsza. Po około dwustu latach rozszerzania swoich wpływów i szerzeniu polityki terroru w Lesie Menosów stałem się niemal jego rzeczywistym panem. No nie mogłem jeszcze mierzyć się z espada ale ta ostatnio za bardzo bawiła się w politykę i szachy by zwrócić uwagę na rosnącego w siłę Adjuchasa. Vasto Lorde z rzadka bywali w lesie. Woleli kręcić się tuż obok Las Noches na wypadek gdyby zachciało im się zedrzeć z siebie maski o zostać Arrancarami. Można więc powiedzieć, że ku wielkiej złości mych młodszych braci zostałem największym postrachem Lasu Menosów... Tak to było życie! polowanie mogłem sobie odpuścić. By mieć spokój co silniejsi puści przynosili mi pod jaskinie martwe ofiary jako zapłatę za bezpieczeństwo. Zwrot "Przysyła mnie Hao" stał się równoznacznikiem z "jesteś martwy". Nie powiem żebym zawsze chciał wzbudzać strach ale to właśnie na strachu najlepiej budować czyiś szacunek, czyż nie?

Notka:
Szczerze powiedziawszy zdziwiła mnie narracja pierwszoosobowa, ale to dało dobry efekt. Miały być wspomnienia i dostałam dokładnie to, czego oczekiwałam. Po drodze zauważyłam jakieś błędy czy powtórzenia słów, jednak ogół wypada zgrabnie. Historia ciekawa i można się w niej "przemieszczać" razem z bohaterem, poznawać jego charakter a raczej to, co go stworzyło, dlaczego jest taki a nie inny i co najważniejsze, dlaczego nie lubi Shinigami. Zawsze mnie to zastanawiało, a w końcu mam odpowiedź.
Cóż, myślę, że mogę dać 7 (gdybym przyznawała) z czystym sumieniem. Gdzieś czasem mi coś nie pasowało, jednak fajnie było wgłębić się w tą historię.



Fajnie było przeczytać dwa zupełnie różne teksty. Jeden stawiał na wspaniałe opisy i uczucia, a drugi na bezlitosną prawdę i ostre słowa. Uwielbiam obydwa właśnie dlatego, że tak diametralnie się różnią. Brawo Panowie.



Nagrody:
Jako nagrodę za trud włożony w pisanie pracy oraz użycie wyobraźni, która w naszych czasach powoli zanika przyznaję obydwu autorom tj. Hao Asakura oraz Hoffman Miyamoto po 30sztuk złota dla ich postaci oraz po 500 punktów doświadczenia.

Dziękuję za dobrą zabawę a konkurs uważam za rozstrzygnięty i zamknięty.


"Jeśli mam wybierać między złem a złem, wolę nie wybierać wcale."

Karta postaci
Zanpaktou

Offline

 

Stopka forum

RSS
Powered by PunBB 1.2.23
© Copyright 2002–2008 PunBB
Polityka cookies - Wersja Lo-Fi


Darmowe Forum | Ciekawe Fora | Darmowe Fora
GotLink.pl