Z głównego holu można się do nich dostać schodami po lewej stronie. Na górze jest długi korytarz z pokojami po obydwu stronach i lampami na suficie. Na ścianach jest dziwna, wzorzysta, czerwono - brązowa tapeta. Każdy z buntowników ma tu swój, skromny pokoik z łazienką i malutką kuchnią. Urządzony według własnego widzimisię.
Offline
Do korytarza wszedł Nassanael z Jakuchu na plecach. Lekko zmachany przebytą drogą z chłopakiem ciążącym mu niemiłosiernie. Cholera za szybko biegłem, uuf.
Szedł korytarzem i zobaczył na trzecich drzwiach po prawej niewyraźny napis: Jakuchu Akera. Nie zastanawiając się wyważył drzwi kopniakiem i wszedł do pomieszczenia. Położył buntownika na łóżku w pokoju i wyszedł na korytarz.
- Sakura! Ktoś mi tu umiera! Zajmiesz się nim?
Offline
Do pokoju weszła dosyć ładna, różowowłosa dziewczyna. Wbrew pozorom wcale się jej nie śpieszyło. Była spokojna i opanowana.
- Już stąd widzę, że nic mu nie będzie... Jest po prostu trochę poobijany. Najlepiej zrobi mu odpoczynek ale zajmę się nim, nie martw się.
Po chwili podeszła nieco bliżej do leżącego buntownika i przyjżała mu się dokładniej.
- Nie, nie widzę tu nic godnego uwagi. Trochę środków pierwszej pomocy w zupełności wystarczy.
Karta Postaci | Zanpaktou | Klan | Historia | Kartoteka
[Musisz być zalogowany, aby przeczytać ukrytą wiadomość]
Offline
- Dzięki. Trochę się połamał z tego co widziałem dostał z Cero czy czegoś takiego. Nie mam czasu, muszę lecieć. Zajmij się nim jak uważasz Sakura.
Nass wybiegł z pokoju i po chwili umilkły jego kroki na schodach do holu, zmierzał do Starej Świątyni.
Czas wyzdrowienia Jakuchu po takich ciężkich obrażeniach to 10h od tego posta.
Offline
Chłopak wstał z łóżka cały obolały. Pierwsze kroki były dla niego jak dla noworodka, po tak ciężkiej walce czuł ciągły ból gdy stąpał po ziemi. Jego ciuchy leżały gdzieś obok, Jakuchu podszedł do nich i ubrał się. Ubrany dopiero zastał zastanawiać się gdzie akurat się znajduję. Wyszedł z pokoju i popatrzył na plakietkę na której widniało jego imię i nazwisko, okazało się że leży w swoim pokoju w siedzibie buntowników, po czym zaczął podążać w stronę wyjścia z pokoi aby móc iść do Ayame, i zdać jej raport na temat ataku pustego, no i przeprosić za swoje zachowanie.
[z/t]
Offline
Nass wszedł do swojego pokoju z ledwo żywym buntownikiem, który ucierpiał przez jego nieuwagę i położył go na swoim łóżku.
- Sakura? Jesteś tam gdzieś?
Przykrył shinigami kocem i wyszedł mając nadzieję, że Sakura zauważy kartkę na jego drzwiach - "Ranny, proszę zajmij się nim, Nassanael".
No, to co dalej?
Offline
Shinigami szedł po korytarzu z buntownikiem na ramieniu i pogwizdywał sobie pod nosem jakby nigdy nic.
-To jego tak często znoszą do kryjówki bo nie jest w stanie sam dojść... Zaraz... Coś mi o nim wspominano... Jakuchu? Chyba tak... W takim razie...
Mruczał sobie pod nosem. Poprawił go sobie na ramieniu podrzucając lekko. Dopiero po chwili domyślił się, że mogło go to zaboleć.
-Ops... Sorry stary...
Otworzył drzwi do pokoju Jakuchu i zrzucił go na łóżko. Chwilę mu sie przyglądał.
-Eeeee... Nic mu nie jest... Najwyraźniej stracił trochę Reiatsu i biedakowi fundnęłi paraliż... Hmmm... Trochę ran ciętych... Wyliże się.
I wyszedł. Zamknął za sobą drzwi i poszedł sie przygotować do ataku.
//3h do pełnego wyzdrowienia Jakuchu\\
Offline
W swoim pokoju Nassanael obudził się i powoli dochodził do siebie. Po pierwsze upewnił się, że ma swój miecz, po drugie wziął szybki prysznic i naprawił swój strój shinigami, doszył kaptur i założył nową czarną chustę. Potem wyszedł do holu, zastanawiając się co dzieje się na zewnątrz...
Offline
Trójka buntowników jakimi byli Chinatsa, Hoffman oraz Nassanael, weszli po schodach na drugie piętro, na którym rozciągał się długi korytarz z licznymi drzwiami po bokach, które prowadziły do pokoi poszczególnych buntowników. Wyglądem przypominało to hotel, jak zresztą spora część budynku.
Hoffman jak zwykle trzymał się z tyłu, dając przejść pierwszej Chinatsie, jednak wiedząc, że dziewczyna nie zna, bądź nie pamięta wyglądu budynku, puścił też na przód Nassanaela, aby ją oprowadził.
Karta Postaci | Zanpaktou | Klan | Historia | Kartoteka
[Musisz być zalogowany, aby przeczytać ukrytą wiadomość]
Offline
Nass zaśmiał się pod nosem. I pokazał gestem Chinatsie korytarz a potem zapukał butem w jedne drzwi.
To mój pokój..strach otwierać...
Wspomnienia wracały do niego urywanymi obrazami. Wyraz twarzy zmieniał mu się co chwilę. W końcu otworzył drzwi z kopniaka i wszedł szybko do siebie mrucząc.
- Wybaczcie....najpierw muszę tu trochę... - jego głoś przerwał jakiś rumor i szelesty - tać.
Po chwili wrócił i zaprosił ich do siebie.
Na ścianie wisiał dziwny rysunek przedstawiający jakiegoś Pustego a z szuflad w biurku wystawały zapisane kartki. Łóżko było nienagannie pościelone jednak na nim walało się kilka nie otwartych piw w puszkach.
Offline
Chinatsa grzecznie poczekała, aż Nass zaprosi ich do środka. Kiedy Nass otworzył drzwi i gestem wskazał aby weszli, dziewczyna przekraczając próg pokoju rozglądnęła się. Pokój jak pokój, widać że ktoś w nim urzęduje i jest to na pewno chłopak. Rysunek na ścianie był chyba centralnym punktem w pokoju i na nim skupiał się wzrok każdego wchodzącego. Chinatsa podeszła i chwilę go podziwiała, a później jej wzrok skierował się na kartki wystające z szuflad i uśmiechnęła się pod nosem czując podniecający ją od zawsze zapach pergaminu. Była w nim nutka historii, przeszłości i przyszłości oraz cała gama uczuć. Chinatsa tak właśnie kojarzyła zapach pergaminu.
Na samym końcu jej wzrok spoczął na idealnie pościelonym łóżku i puszkach piwa walającym się na nim.
Zakładając ręce na krak odetchnęła głęboko.
- No, wreszcie jesteśmy. To bogactwo mnie przytłaczało. Tu jest o wiele praktyczniej.
Offline
Nass nie zwracając uwagi na Hoffmana, w końcu był nieprzewidywalnym typkiem, nagle wraził lekko swój palec w bok Chinatsy. Potem zachichotał i odskoczył na łóżko. Wziął jedno z piw i a drugie rzucił Chinatsie pamiętając, że Hoffman chyba za nimi nie przepada.
- Częstujcie się i tak dalej. Ciekawe co by było gdyby pijany shinigami zaczął bawić się Kidou...
Otworzył swoje piwo i upił rozkoszując się zimnem, to naprawdę drogie piwo. Musiał je zwinąć z hipermarketu w Tokyo. Choć Japończycy nie mieli pojęcia o sztuce warzenia piwa mieli je sprowadzane z Europy.
Offline
- Co ty... - jęknęła Chinatsa czując między żebrami palec Nassa, ale uśmiechnęła się i chwyciła rzuconą w jej stronę butelkę z piwem. Otwierając ją podeszła do okna i oparła się o parapet sącząc powoli piwo. Z zadowoleniem patrzyła na zachowanie Nassa, zupełne przeciwieństwo Hoffmana. Był radosny, zabawny i co najważniejsze, wciąż posiadał ten pierwiastek dzieciaka, który pozwalał mu zachowywać się nieprzewidzianie, jak urwis.
Biorąc kolejny łyk odchyliła lekko głowę by wyjrzeć przez szybę na niebo pokryte tu i tam białymi obłokami. Było ciepło, choć jesień wdarła się już na dobre w życie przyrody. Ukochana pora roku dziewczyny...
- Kidou na pijaka? - zaśmiała się i postukała palcem w puszkę - kto wie, ja wiele szkód bym nie zrobiła, ale taki Hoffman czy ty... - rzuciła spojrzenie w stronę buntownika a następnie skrytobójcy.
Właśnie, to mi przypomniało, że miałam przecież popytać o to całe bycie skrytobójcą. Ja tam nie mam żadnego sztywnego kodeksu tak jak Hoffman. Jeżeli ktoś chce mnie zabić, to równie dobrze mogę urządzić na niego zasadzkę i zabić go tak, że nawet nie zobaczy mojej twarzy. Walka to walka, chodzi o przeżycie, a nie zasady. Przecież Pusty nie będzie mi się kłaniał i zapraszał do walki, tylko zaatakuje nagle... Ale to już inne rozmyślania, jeżeli chodzi o Pustych. Tych uważanych za złych.
Wzrok dziewczyny powędrował po pokoju i zatrzymał się na chwilę na wystających kartkach. Miała wielką ochotę przeczytać, ale zganiła się w myślach.
To prywatne, skąd wiesz, czy nie są to jakieś listy, które pisał, lub coś jeszcze bardziej osobistego?
- Fajny pokój. - powiedziała dziewczyna i wypiła kolejny łyk piwa. - Dobre piwo, skąd masz?
Ostatnio edytowany przez Chinatsa Miyamoto (2013-09-26 13:26:21)
Offline
Hoffman przekraczając próg drzwi, od razu poczuł głęboką niechęć do Nassanaela.
Co za brudas... O swoje nie dba, o cudze tym bardziej. Ostatnia osoba, z którą chciałbym mieszkać. - Myślał mając na myśli ewentualnych lokatorów, w których przybycie szczerze wątpił
Zapraszać kobietę do takiego syfu... W dodatku kogoś takiego jak Chinatsa. Powinien znać swoje miejsce. Na jego miejscu pewnie zabił bym się ze wstydu... Wypadało by już dorosnąć...
Słowa Chinatsy jednak zbiły buntownika nieco z tropu. Nie mógł rozgryźć upodobań swojej przywódczyni co do wystroju wnętrz. Przy nadarzającej się chwili samotności, chciał to dokładnie przemyśleć.
Swoją drogą... - pomyślał, patrząc na Chinatsę z ukosa - Ona zdaje się nie być tym jakoś specjalnie urażona... Nie kumam tego.
Nie chcąc się teraz odzywać ze zwyczajnego braku chęci na rozmowę, chłopak stał i przysłuchiwał się rozmowie jego dowódczyni ze skrytobójcą ze zwyczajnej ciekawości
Karta Postaci | Zanpaktou | Klan | Historia | Kartoteka
[Musisz być zalogowany, aby przeczytać ukrytą wiadomość]
Offline
Nass upił z wyraźną rozkoszą piwa, powoli i przymykając oczy. Wstał i podszedł do okna. Zasmucił się. Jesień była piękna i zamyślona, sprzyjała spokojowi w głowie i sercu ale...prowadziła d ozimy co dla Nassa było niewybaczalne. Nie znosił zimy.
Uśmiechnął się do Chinatsy i na sekundę zwrócił oczy na Hoffmana, stał jak zwykle nie wyrażając za bardzo jakichś uczuć.
- Dziękuje i przepraszam za bałagan, gdybym wiedział... - wzruszył ramionami - piwo? Cóż odkąd jestem Bogiem Śmierci zdarza mi się odwiedzić hipermarket i zwędzić coś jak na skrytobójcę przystało.
Puścił do Niej oko. Miał nadzieję, że tym niewinnym komentarzem nie zniechęci Ją do drogi skrytobójcy. A z drugiej strony wiedział, że sprowokuje Hoffmana...w jego oczach pojawił się wesoły ognik.
Offline