Era Bleacha

Hao: Shinigami zajmujący się twoimi łapami i ludzką ręką szybko zginęli od Bali, jednak shinigami od ogona (xD) zdążył zablokować twój atak i nawet naciąć go po długości na głębokość kilku centymetrów. Potem wraca do pozostałej przy życiu dwójki.

//Tak Hao, masz za dużo łap. Dobrze to stwierdziłeś \\

Rafael: Dobre posunięcie z Twojej strony. Shinigami od zaklęć nieźle dostali gdyż byli zbyt skupieni na Bakudou. Niesamowicie ich to osłabiło, jednak to za mało by ich zabić. Chociaż teraz powinno to być banalnie proste. Jednak Shinigami Cię atakujący całkowicie odbijali wszystkie przedmioty mogące zrobić im krzywdę. Niestety albo jedno albo drugie. Nie mogli teraz Cię atakować, bo byli zbyt zajęci odpieraniem ciosów od przedmiotów martwych. Prosta droga do szybszego pokonania przeciwników.

Hao zerknął na swój ranny ogon, widząc jak Shinigami się wycofują.
-Ehh, no i została was tylko trójka... Rafael a tobie jak idzie? -krzyknął do towarzysza nawet nie oczekując odpowiedzi.
-Zastanówmy się jak was zabić... Cero? Nie to już było... Może po prostu was rozszarpię? Ponabijam wasze głowy na wasze własne miecze? A może... macie jakieś swoje propozycje? Śmiało, nie krępujcie się...
Hao prowokował Shinigami by ci zrobili jakiś głupi ruch, który mógłby wykorzystać. Nie lubił atakować. Znacznie bardziej wolał wyprowadzać kontratak.

Statystyki bez zmian.

Rafael spojrzał na już ostro poturbowanych shinigami i powiedział biegnąc w ich kierunku -To jak poddajecie się ?
Jeśli się nie poddają Rafael zaczyna atakować walcząc w ręcz, próbuje trafić ich w kark aby umarli w miarę szybko i bezboleśnie. Po czym krzyknął do hao - Kończę już powoli.

Rafael: Od twojego ataku zginęło dwóch słabszych. Leżeli bezwładnie z poskręcanymi karkami. Trzeci widząc to stracił nadzieję ale jeszcze pozostawał na polu walki. Co prawda ledwo widział na oczy, trzymana w obu rękach katana trzęsła się, i on sam już tracił prawie przytomność, ale jeszcze stał o własnych siłach.

Hao: Szarża poskutkowała. Od razu zginęło dwóch, lecz trzeci nieco szybszy od ciebie umknął w ostatniej chwili. Był w nieco lepszym stanie niż przeciwnik Rafaela, lecz ładowane Cero powinno załatwić sprawę.

Rafael popatrzył na przeciwnika po czym podbiegł do niego i próbował strzelić mu prawego sierpowego w twarz. Wypuścił swoje reiatsu z powrotem do butli a także wbił reigłę pobierając je. Gdy skończył próbował zjeść ciało tego shinigami i mówię -Tak, kończę.

Reiatsu: 5726-1100=4626
Siła: 13-1=12
Wytrzymałość: 14
Szybkość: 17-5=12
Zręczność: 17-5=12
Atak przed zabiegiem z przenoszenia reiatsu

Hao także szybko pożarł jednego z Shinigami by zregenerować energię duchową. Oblizał potem palce z krwi i doprowadził się do porządku.
-Ehhh... Nie cierpię jadać na mieście, a ty? Lepiej się stąd ulotnijmy zanim przybędzie ktoś silniejszy od tych płotek...
Hao rozejrzał się po okolicy i ukrył Reiatsu razem z ciałem Hollowa. Następnie pobiegł w głąb Rukongai by ukryć się w mieście.

Hao wiedział że on jeszcze ma szansę by wtopić się w tłum. Martwił się raczej o Rafaela który od razu wyróżniał się i powodował panikę. Postanowił więc po drodze zmieni trochę jego wygląd. Ze starego materiału stworzył mu coś na wzór peleryny z kapturem a ze starej szmatki - maskę na twarz.
-Załóż to... Lepiej żebyśmy lub raczej żebyś ty sie wyróżniał się z tłumu co nie?
Oczywistym było że Hao ze swoim pół-ludzkim wyglądem nie przypominał pustego. Co do Maski na klatce piersiowej... można by ją uznać za zwyczajny dodatek jak czaszki na naszyjnikach Indian.
-Nie odzywasz się... Twój głos mógłby kogoś zaalarmować. Nie miej mi tego za złe to nie ja stworzyłem cię takim... pustym.
Następnie wszedł do jednego z domów niedaleko bramy by z jego okna poobserwować sytuację.

-I Jeeeeszczeeee jeden i jeeeeszczeeee raaaaz...
Oto wesolutko podśpiewując toczyli się również... No dobra, nie toczyli bo jeszcze dzielnie trzymali się na nogach podpierając się o siebie nawzajem dwóch shinigami. Ale również w kierunku wschodniej bramy... A przynajmniej takie były ich najszczersze chęci. Obaj panowie trzymali w rękach prawie puste butelki z bliżej nieokreślonym w nich napojem... Choć zapach właściwie wskazywał cóż to za nektar bogów.
Przepchnęli się obok Yotsuyu i jak nie poczęli walić w bramę... Cóż... Najbliższy patrol mógłby pomylić ich z najazdem rozwścieczonych Buntowników.
Strażnik bramy wyszedł im na spotkanie i z lekka drwiącą miną odezwał się z politowaniem.
-O, oficerowie VIII oddziału wrócili z patrolu? Widzę żeście nieźle spracowani... Ledwo na nogach się trzymacie... Nędzna wasza dola, oj nędzna...
Dwóch shinigami tylko kiwali mu głowami niebezpiecznie chwiejąc się do przodu i tyłu.