Kiedy Hoffman wychodził, usłyszał urwane słowo Chinatsy, na które zatrzymał się. Jednak nie słysząc niczego ponad to, zamknął za sobą drzwi. Czuł się jak gówno, ponieważ mimo, iż chciał dobrze, zrobił coś czego zobowiązał się nie robić. Zranił Chinatsę, a jego zachowanie było conajmniej niekulturalne, co zupełnie schańbiło jego honor. Stojąc przez chwilę z trudem zrobił pierwszy krok, po czym przyszły następne, prowadzące go po schodach na dół, a potem ku wyjściu z domu.
Karta Postaci | Zanpaktou | Klan | Historia | Kartoteka
[Musisz być zalogowany, aby przeczytać ukrytą wiadomość]
Offline
Kiedy Hoffman zatrzymał się na chwilę, dziewczyna miała nadzieję, że jednak wróci, jednak później usłyszała dźwięk zamykanych drzwi. Odgarniając włosy popatrzyła na pusty już pokój (siebie i Shiroi nie liczyła). Nie wiedząc co właściwie powinna zrobić, przypomniała sobie o czymś, co przecież od zawsze dodawało jej w takich chwilach otuchy. Sięgając głębiej do kieszeni wyciągnęła niebieski kamień. Nie pamiętała dokładnie gdzie go znalazła, jednak kiedy ścisnęła go w dłoni, poczuła lekką falę uspokojenia. Chowając go ponownie do kieszeni wyszła z pokoju trzaskając drzwiami tak, że wydawało sie jakby cały budek się zatrząsł. Biegła przed siebie nie zastanawiając się, że zza rogu ktoś może wyjść jej na przeciwko co poskutkowało by dosyć bolesnym zderzeniem. Shiroi przebierał łapkami próbując trzymać się blisko swojej pani.
Tuż przed wyjściem zauważyła Hoffmana, jednak nie zdążyła się zatrzymać, więc wyminęła go i oparła się o ścianę łapiąc na chwilę oddech. Odwracając się do niego rozłożyła ręce, jakby chciała dac mu do zrozumienia, że nie przepuści go.
- Nie... nie rozumiem... - wysapała - czemu... w jednej chwili się śmiałeś, a w drugiej uciekłeś... - biorąc głębszy wdech - wytłumacz mi to, dlaczego zachowałeś się jak ostatni sukinsyn, a przepuszczę cię i pozwolę sobie pójść gdzie tam chcesz...
Offline
Hoffman słyszał głośne, szybkie kroki Chinatsy lecz nie zatrzymywał się. Kiedy zdążyła zatrzymać go przy drzwiach, zdziwił się.
Cholera jasna, nie rozumiesz, że chcę dobrze dla Ciebie? Daj mi przejść...
- Wcale się nie śmiałem! - odpowiedział nieco podniesionym głosem, jakby coś go zdenerwowało
Wiedział, że zaprzeczenie tego było idiotyczne i łudził się, że może wmówi Chinatsie coś innego. Sam w to nie wierzył, więc liczył chociaż na to, że zrozumie o co mu chodzi.
- Nie muszę nigdzie wychodzić. Mogę zostać tutaj.
Już głupszej odpowiedzi wynaleźć nie mogłem... Jasna cholera, co się ze mną dzieje? Znowu nic mi nie wychodzi... Teraz jeszcze gadam do siebie jak potłuczony...
Karta Postaci | Zanpaktou | Klan | Historia | Kartoteka
[Musisz być zalogowany, aby przeczytać ukrytą wiadomość]
Offline
- Nie rób ze mnie idiotki! - krzyknęła tak głośno, że zabolało ją gardło. - najpierw pokazujesz swoje stare oblicze, a następnie jakby ci się odwidziało, zmieniasz się ponownie w tego burkliwego, zamyślonego i otumanionego... - dziewczyna poczuła jak drży jej głos, ale nie przerywała mimo wszystko. - Honor, kodeks czy coś jeszcze zakazuje ci po prostu śmiać się!? Co w tym jest złego!? Chcesz dla mnie dobrze? Jak na razie wszystko idzie w zupełnie odwrotnym kierunku!
Opuszczając ręce popatrzyła na niego bliżej nieokreślonym wzrokiem.
- Proszę bardzo, zostawiam cię teraz w spokoju, ty... egoisto! - zakończyła swój monolog odwracając się i wychodząc po raz drugi w tak krótkim czasie z budynku. Tym razem powitał ją jednak świeżo opadły śnieg, który chrzęścił przyjemnie pod stopami. Shiroi skakał po jej śladach by nie zgubić się. Chinatsa mając wciąż ten sam wyraz twarzy szła prosto przed siebie, chcąc po prostu gdzieś na spokojnie wypłakać się, wykrzyczeć i jakkolwiek odreagować.
Ostatnio edytowany przez Chinatsa Miyamoto (2012-12-01 21:51:42)
Offline
- Przepraszam... - było to jedyne słowo, które przeszło przez gardło Chłopakowi
Jednak słowo ,,egoista" dobiło go zupełnie.
- Ja? Egoistą? Wszystko co robię, robię dla Ciebie.... - powiedział po chwili jakby do siebie, nieco smutnym głosem
Hoffman czuł mocny zawód. Nie spodziewał się usłyszenia takich słów i mocno go one zabolały, a tym samym, skłoniły go do przemyśleń. Wiedział, że zranił Chinatsę swoim zachowaniem, co sprawiało mu pewnie nawet większe cierpienie od niej, jednak uważał, że tak trzeba, i że tak będzie lepiej. Mimo tego, czuł się paskudnie. Miał ochotę jednym ruchem ręki roznieść cały dom, jednak wiedział, że nic by to nie dało więc odpuścił.
Karta Postaci | Zanpaktou | Klan | Historia | Kartoteka
[Musisz być zalogowany, aby przeczytać ukrytą wiadomość]
Offline
Chinatsa wolnym krokiem weszła na terytorium Kinkakuji i skierowała się prosto do swojego pokoju. Po drodze zerknęła do kuchni biorąc dwie małe miseczki, nóż kuchenny i dwie marchewki. Docierając do swojego pokoju uśmiechnęła się. Lubiła to pomieszczenie, może nie było ogromne, ale na tyle przestronne by móc czuć się swobodnie. Na łóżku położyła diamentowe skrzypce będące prezentem od Rafaela. W łazience nalała do jednej z miseczek wody i postawiła ją pod ścianą obok nóg łóżka. Następnie usiadła wygodnie na podłodze wyciągając przed siebie nogi i zaczęła kroić na małe kawałki marchewkę i wrzucając je do drugiej miski.
Shiroi skakał zadowolony po pokoju.
- Tak Shiroi, ten kącik pod ścianą tam obok łóżka będzie twoim kącikiem.
Offline
Hoffman przybył po ostatniej swojej walce do kinkaku-ji. Obolały, z przebitą szyją, zsiadł niezdarnie z Feniksa i zobaczywszy jak zwykle członków swojego oddziału na małej polanie, przeszedł obok nich, idąc w stronę domu.
- Rukia... - przerwał jakby to było wszystko co miał do powiedzenia, lecz dziewczyna zdawała się wiedzieć o co Hoffmanowi chodziło
- Ja się tym zajmę. - odpowiedziała pomarańczowłosa dziewczyna, która od teraz szła powoli obok Hoffmana
Po wejściu do swojego pokoju, Hoffman usiadł po turecku, a dziewczyna zaczęła leczyć jego przebitą szyję.
- Poważnie... Faceci są tacy bezmyślni... pewnie zauroczyła Cię jakaś laska i dałeś skopać sobie tyłek, co?
- A cicho siedź... - odpowiedział jakby nieco zawstydzony odwracając głowę
- Zaraz... Poważnie!? Faceci... tylko jedno im w głowie...
- Dlatego wolałem Rukię...
- Co? Czemu?
- Nie gada tyle...
Na te słowa Hoffman dostał dosyć mocno z pięści po głowie. Wydał z siebie jęk bólu i patrzył teraz na buntowniczkę jakby chciał ją zabić wzrokiem.
- Żeby Cię...
- Dobra, dobra, nie wierć się tak... - uspokajała Hoffmana Matsumoto - Przeszkadzasz mi w leczeniu
- Aaaa... jasne, jasne... wybacz.
//6 postów do wyleczenia\\
Karta Postaci | Zanpaktou | Klan | Historia | Kartoteka
[Musisz być zalogowany, aby przeczytać ukrytą wiadomość]
Offline
Amaya poczuła nagłą ochotę odwiedzenia kogoś ze swoich przyjaciół, bo nazywała przyjaciółmi w sumie wszystkich, których lubi. Szkoda tylko, że zwykle to ona nie jest przyjaciółką wszystkich. Stwierdziła, że powinna znaleźć wymówkę na swoją wizytę, ale nie widząc żadnej takiej formalnej po prostu postanowiła przyjąć to jako przyjacielską wizytę. Może zastanie Chinatsę, Hoffmana, ewentualnie w najgorszym przypadku będzie to Ayame. Ale co tam, pogada, podroczy się... będzie fajnie!
Szkoda tylko, że powstrzymała ją ta barierka. Poprzekładała sobie obrączki na palcach, żeby odpieczętować trochę reiatsu i tym samym zaznaczyć swoją obecność. Muszą ją wpuścić, bo jak tego nie zrobią to poznają jej gniew.
Offline
Czując reiatsu Amayi, pod barierę przybiegło dwóch buntowników, Hinamori i Byakuya. W barierze szybko wytworzyła się dziura, przez którą Amaya spokojnie mogła przejść, a na jej widok dwójka buntowników ukłoniła się jej nisko.
- Witaj pani. - odpowiedzieli niemal jednogłośnie
- Hoffman jest u siebie w pokoju. Choć... nie wydaje się, żeby był w najlepszym stanie...
Karta Postaci | Zanpaktou | Klan | Historia | Kartoteka
[Musisz być zalogowany, aby przeczytać ukrytą wiadomość]
Offline
-Oj tam oj tam. - odpowiedziała na informację o stanie Hoffmana i bez zahamowań ruszyła tam, gdzie prowadzona była ostatnio, czyli właśnie do jego pokoju. Pewnie znowu się gdzieś z kimś prał i wrócił pokiereszowany, ale w razie czego ona też umie pomóc osobom w stanie ciężkim fizycznie! Bo psychicznie to może najwyżej sprawę pogorszyć, ale to już inna bajka. Tak więc, w miarę szybkim krokiem dotarła na to pierwsze, czy które to tam było, piętro i zapukała grzecznie, po czym nie czekając na zaproszenie weszła do środka. Niestety, bezczel z niej.
-Siemanko, Hoffman. - przyjrzała się mu i leczącej go buntowniczce. Może nie był w najlepszym stanie, ale coś jej się zdawało, że bywał już nie raz w gorszym. - Co tam, jak tam?
Offline
Ayame Kimura napisał:
Ayame weszła nikomu nie zauważona do kryjówki zaraz za Hoffmanem i Matsumoto. Kręciła się pod jego pokojem z ukrytym reiatsu. Nadsłuchiwała co się dzieje w środku nieszczególnie ciesząc się z przebiegającej rozmowy. Przybrała obojętny wyraz twarzy i uchyliła drzwi. Oparła się niedbale o framugę.
-Cóż ja słyszę? Hoffiemu jakaś panna wpadła w oko? Cóż, jak podejrzewam, nie pierwsza i nie ostatnia... I jeszcze dał się za to tak załatwić? Zupełnie nie jak samuraj...
Odwróciła się zarzucając włosami i zeszła do kuchni. Usiadła na blacie i wyjrzała przez okno. Biało na dworzu, aż chce się rzucić w ten puch, a Ayame rozrywała wściekłość od środka...
Karta Postaci | Zanpaktou | Klan | Historia | Kartoteka
[Musisz być zalogowany, aby przeczytać ukrytą wiadomość]
Offline
Hoffman siedząc dalej, po chwili zauważył jak do środka weszła Ayame. Widać nie była w najlepszym nastroju, a widząc jak odchodzi, Hoffman z zakłopotaniem oparł się z tyłu rękami o podłogę.
- Czek... - powiedział lecz nie udało mu się dokończyć gdyż Ayame zniknęła za ścianą.
Heh... Bywała w gorszym nastroju... będę musiał z nią pogadać...
Ayame musiała się minąć z Amayą tuż przed drzwiami, a Hoffman widząc przywódczynię wchodzącą do jego pokoju, od razu skupił na nią całą swoją uwagę. Przestał się bezczelnie opierać i zmienił pozycję na seiza.
- Witaj, Amayo. Co Cię tu sprowadza?
- Witaj Pani. - odpowiedziała dziewczyna nie przerywając leczenia
//5 postów do końca leczenia\\
Karta Postaci | Zanpaktou | Klan | Historia | Kartoteka
[Musisz być zalogowany, aby przeczytać ukrytą wiadomość]
Offline
-Nic mnie tu nie sprowadza. No, powiedzmy, że twoja osoba.
Dowódczyni wyszczerzyła ząbki w uśmiechu.
-Co wy tacy sztywni? Wyluzować się. - to miał być rozkaz.
Ona sama usiadła gdzieś przy ścianie po turecku, w miarę blisko Hoffmana. Tak, żeby było jej wygodnie. I ona nie martwiła się bezczelnością swojej pozycji, po prostu jest bezczelna i tyle.
-Jak tam twoja ostatnia misja? Z tego że żyjesz wnioskuję, że się powiodła. Nie denerwowałeś więcej espady?
Offline
Ayame Kimura napisał:
Ayame zrobiła sobie kakao. Poszła do swojego pokoju, otworzyła okno i usiadła na parapecie. Obserwowała jak para ucieka z gorącego napoju i jak sam jej oddech zamienia się w lodową chmurkę. Popijając kakao czuła jak zły humor ją opuszcza. Nawet zaczęła się uśmiechać. Zebrała trochę śniegu, uformowała w małą kulkę i rzuciła w stronę przebywającego na zewnątrz oddziału. Uśmiechnęła się przy tym szeroko, tak by oddział potraktował to jako żart.
Tym czasem Matsumoto zdziwiła się nieco słowami przywódczyni, podobnie do Hoffmana za pierwszym razem lecz nieco mniej.
- Jasne... wybacz. Na codzień nie jestem taka... - odpowiedziała Amayi uśmiechając się lekko
Po chwili zaczął mówić Hoffman.
- Nigdy nie sprzeciwię się rozkazom. Możesz być o to spokojna.
//4 posty do końca leczenia\\
Karta Postaci | Zanpaktou | Klan | Historia | Kartoteka
[Musisz być zalogowany, aby przeczytać ukrytą wiadomość]
Offline
-Czyli nie denerwowałeś. Dobry chłopiec.
Amaya uśmiechnęła się do Matsumoto.
-Hoffman za bardzo was szkoli z tym swoim "honorem".
Nie dowiedziała się w sumie nic ciekawego, więc jak na razie o nic więcej nie pytała, tylko siedziała sobie wygodnie. Może Hoffman powie jej coś tak sam z siebie? To by było śmieszne. A może on o coś zapyta.
Offline