Ogłoszenie


Ciekawostki i plotki
Ostatnie zmiany - 09.07.2016. Więcej tutaj
- WAŻNE! Wakacyjna gorączka - promocje, startery dla początkujących, inne bonusy!
- Nowi bohaterowie niezależni: Yasashii Chisaki oraz Koi no Hana
- WAŻNE! Dodanie nowej drogi rozwoju postaci (Cechy). Więcej tutaj
- Stworzenie świata alternatywnego. Więcej tutaj

#31 2016-02-02 18:31:00

 Hoffman Miyamoto

http://i.imgur.com/g4UtLJM.png

36646198
Call me!
Skąd: Lublin
Zarejestrowany: 2012-04-25
Posty: 2396
Punkty: 33
Imię postaci: Hoffman Moritsu

Re: Przedmieścia.

Koń parsknął nieprzyjemnie w odpowiedzi na oschłe zatrzymanie bez ostrzeżenia swojego właściciela. Zafkiel. Imię to, a raczej artystyczny pseudonim było teraz jedynym motywem wędrówki Hoffmana, na które stał się wyczulony jak na własne imię. Nie, o wiele bardziej niż na własne imię.
Jego uszy nieznacznie drgnęły, gdy do małżowin dostała się ta informacja. Szybko sprawił, aby koń odwrócił się niemal o 180 stopni, to jest w stronę, z której padło to słowo. Jednak poza kobietą, której urodę raczył w prostacki sposób skomplementować, nie dostrzegał nigdzie indziej żywej duszy.
Zmieszanie. Inaczej nie można było określić tego, co w tym momencie czuł. Kompletnie zgłupiał. Nie wiedział już czy właśnie wpadł na jakiś, poszukiwany od dawna trop, czy może z powodu swej obsesji zaczyna popadać w obłęd, czego przejawem miały by być halucynacje słuchowe. Niezależnie od tego jak było naprawdę, spoglądając teraz na kobietę, usilnie zmagającą się z fragmentem rozmazanego tekstu, do jego uszu dotarły podobnie zaczynające się słowa.
Z jednej strony, mógł to być jedynie przypadek. W końcu w wirze zgadywanek każde słowo może się pojawić w ustach. Z drugiej strony zaś, Hoffman nie wierzył w przypadki. Zwłaszcza w tej materii, ponieważ można by zaryzykować stwierdzenie, iż wszystko co dotyczyło jego i przedmiot jego obsesji to jest tajemniczego Zafkiela, empirycznie zaprzecza istnieniu przypadków. Z tymi myślami bił się przez jeszcze kilka chwil, czego rezultatem było stanie w miejscu, wbitym w siodło jak rażony piorunem. Nie wiedział, czy ma podejść, czy może zignorować to co właśnie usłyszał.
Wreszcie jednak do głosu doszła racjonalna część jego osobowości, która jasno wskazywała na mniej więcej 50-cio procentową szansę dowiedzenia się czegoś nowego. To dużo. Bardzo dużo w porównaniu do tego, jakie efekty odnosił przez ostatnie miesiące, a raczej ich brak. Ponadto, jakkolwiek by to dziwnie nie brzmiało, wciąż był przekonany, iż ta niecodziennie ubrana osóbka jest nikim innym jak zwyczajnym, pozbawionym większych pokładów energii duchowej człowiekiem. Zatem czysto teoretycznie w razie pomyłki nawet nie zostałby zauważony.
Racjonalna część przypomniała się po raz wtóry - stanie w miejscu z założonymi rękami z pewnością nie rozwiąże jego dylematu. Od chwili zdania sobie sprawy z tego prostego faktu, chłopak jeszcze przez chwilę, paradoksalnie nie zmienił w swoim zachowaniu niczego. Bardzo szybko w głowie pojawił mu się obraz głupkowatej, nieśmiałej reakcji mającej być imitacją przywitania.
I co powiem? - pomyślał - ,,Cześć, słuchaj czy To nie Ty przed chwilą wyczytałaś imię gościa, który próbuje mnie zabić? Nie? Aha, to przepraszam"
W końcu zmusił się do działania. Zmusiły go do tego resztki przyzwoitości i porządnego życia, jakie jeszcze zostały osobowości. Szybko stanął na pewnym gruncie, zostawiając swojego towarzysza podróży samopas, który o dziwo posłusznie stał w miejscu zamiast odbiec gdzieś daleko stąd. W końcu nie mógł on rozmawiać z kobietą z pozycji siedzącej, w momencie, w którym ona zmuszona była stać niczym pozbawiony manier idiota.
Nie mając kompletnie żadnego planu, ani nawet przebłysku wyobraźni w jaki sposób mogłyby się potoczyć najbliższe chwile, Hoffman w swojej wybitnej naiwności zaczął wcielać swój beznadziejny plan w życie.
- Cześć, słuchaj, czy to nie Ty...


Karta Postaci |  Zanpaktou | Klan | Historia |  Kartoteka



[Musisz być zalogowany, aby przeczytać ukrytą wiadomość]

Offline

 

#32 2016-02-02 20:08:02

Vvien

http://i.imgur.com/azFqP.jpg

Zarejestrowany: 2016-01-31
Posty: 20

Re: Przedmieścia.

- Przepraszam!? - Spytała odwracając się do samuraja z pełnią gracji. Zamrugała z wyraźnie zdziwioną miną w reakcji na takąż chamską w jej mniemaniu zaczepkę.
"Czy teraz do każdego obcego mówią cześć? Nie wydaje mi się bym go znała, a i nie wyglądał z twarzy na kogoś młodszego, co mogłoby jeszcze wyjaśnić brak wychowania, no i ten...strój. Może to nie było do mnie?" zamyśliła się, aż miała mętlik w głowie. Fala przepływających informacji była tak wielka, że zapewne nie jedną osobę doprowadziłaby do bólu głowy, ale nie Vvien. Ona musiała żyć z tym, że wiecznie musi przemyśleć czas przeszły, teraźniejszy i przyszły, wydarzeń oraz zgromadzonej wiedzy.
- Proszę wybaczyć, ale nie znam Pana. - Zaczęła z gracją, ale zarazem nie ukrywała, że podchodziła do całej sytuacji z dozą ostrożności. "Może też się zgubił i szuka kogoś? Zapewne mnie z kimś pomylił. Dziwne uczucie...nigdy nikomu się to nie zdarzyło ze względu na mój styl bytowania." Uśmiechnęła się powabnie nie robiąc z całej sytuacji zbyt wielkiej afery, miała nadzieje, że wszystko zaraz mogło się wyjaśnić i każdy poszedł by w swoją stronę. W razie konieczności poprosiłaby o pomoc kogoś z tłumu, to zawsze działa na nieokrzesanych kolokwialnie ujmując, natarczywców.
- Kogoś Pan szuka? - z tym pytaniem nie gasiła delikatnego uśmiechu z twarzy. Dla pewności by świstek papieru nie rzucał się w oczu, lekko wymiętoszony włożyła do swojej podręcznej torby.

Offline

 

#33 2016-02-02 22:38:03

 Hoffman Miyamoto

http://i.imgur.com/g4UtLJM.png

36646198
Call me!
Skąd: Lublin
Zarejestrowany: 2012-04-25
Posty: 2396
Punkty: 33
Imię postaci: Hoffman Moritsu

Re: Przedmieścia.

Nie wierzył w to, że otrzyma odpowiedź. Brał taką możliwość pod uwagę, jednak była ona schowana gdzieś w oddali, za horyzontem. Toteż pozwalał sobie na frywolność i swobodę, wyraźnie przekraczając granicę taktu, z racji tego uczucia nieskrępowania jakie mu towarzyszyło od pewnego czasu, gdy uczucie miłości, czy obowiązek służby dla swojej Pani stały się swego rodzaju abstrakcją. W pewien sposób, przez moment wydało mu się to zabawne jak taka ułożona i kulturalna osoba, którą zawsze starał się być, nagle, pod wpływem czasu spędzonego w izolacji staje się wyjętym z buszu, nieokrzesanym dzikusem. Z jednej strony było to dla niego zabawne, z drugiej zaś przerażające, jak wypaczony się stał pod wpływem drogi obranej w przeszłości. Zgadza się, dopiero teraz uświadomił sobie jak cała ta wyprawa go zmieniła. Jeszcze do niedawna, widząc tak urodziwą kobietę, czy też niebieskowłosą piękność - jakby sam to zapewne określił - jaką niewątpliwie była stojąca na przeciw niego kobieta, już by był w trakcie oświadczyn. Jednak teraz wiele uczuć było mu zwyczajnie obcych. W pewnym sensie nie poznawał sam siebie, przez co jako wojownik za którego się uważał, poczuł się w obowiązku ten problem naprawić. Jednak jak zamierzał to zrobić? W tym momencie odpowiedź wydawała się być daleko za gęstą mgłą, jednak coś mu mówiło, że w bardzo niedługim czasie będzie mógł się do niej zbliżyć.
Tym niemniej, w tym momencie miał ważniejszy powód do zmartwień i spalenia się ze wstydu, gdyż oto otrzymał odpowiedź kobiety, która teraz wlepiała w niego swoje oczy. Nie było mowy o pomyłce - ona mówiła do niego. Innymi słowy, wszelkie jego poprzednie zachowania zostały zarejestrowane, a teraz w bardzo prosty sposób mogą, i najpewniej zostaną wykorzystane przeciwko niemu.
Fakt, iż kobieta mówiła do niego, oznaczać mógł jedynie, i aż tyle, że nieznajoma była w stanie spostrzec snującą się ulicami duszę. Zatem musiała ona posiadać odpowiednio duże pokłady reiatsu, umożliwiające jej kontakt ze światem duchowym. Co więcej, nie wyglądała ona na zmartwioną tym faktem. Oczywiście, istniała możliwość, iż mogła sobie nie zdawać sprawy z faktu rozmowy z duchem, a jego dziwne odzienie mogło obejść się bez większej uwagi ze względu na równie nieprzeciętne gusta kobiety. Jednak takie naciągane wyjaśnienie jedynie przemknęło przez głowę Hoffmana, znikając tak szybko, jak się pojawiło.
Chłopak szybko przeleciał nieznajomą wzrokiem od stóp do głowy. Nie napotkał na swojej drodze żadnych, charakterystycznych oznak, które wskazywałyby na to, że ta osoba jest duchem. Brak dziury w klatce piersiowej, tudzież łańcucha doń przytwierdzonego, który zawsze był widoczny w przypadku każdej duszy bez wyjątku kierował go na inne rozwiązanie. Jedynym logicznym wyjaśnieniem zagadki pozostawało to, iż jego rozmówczyni jest człowiekiem. Ponadto, z racji tego iż przebywali na Hokkaido, odpowiedź zdawała się być oczywista - Bounto. Chłopak nie lubił wysnuwać wniosków na podstawie zwykłych przypuszczeń, nawet tych bardzo prawdopodobnych, jednak tym razem postanowił podjąć wprawdzie niewielkie ryzyko.
- Jesteś Bounto...? - zapytał tonem, który bardziej przypominał zdanie twierdzące niżeli pytanie, kompletnie zapominając o poprzednim nietakcie i powinności zreflektowania się
Gdyby jednak spotkał się z zaprzeczeniem, zapewne uwierzył by nieznajomej. W tym momencie oczekiwał odpowiedzi wpatrując się swoimi fioletowymi oczami w jej, szafirowo niebieskie.


Karta Postaci |  Zanpaktou | Klan | Historia |  Kartoteka



[Musisz być zalogowany, aby przeczytać ukrytą wiadomość]

Offline

 

#34 2016-02-03 05:27:53

Vvien

http://i.imgur.com/azFqP.jpg

Zarejestrowany: 2016-01-31
Posty: 20

Re: Przedmieścia.

Nosek dziewczyny niewinnie zadygotał pod wpływem smrodliwych oparów. Nozdrza wypełniły się po brzegi zapachem, który z pewnością udusiłby nawet przeciętnego bezdomnego bez znacznego dostępu do wody. Musiała to przeżyć, nawet jeśli owy zagubiony mężczyzna parał się nietaktem, nie mogła pozwolić sobie na zignorowanie go z tegoż błahego powodu. Czuła, iż ciągle się w nią wpatrywał, jakby rozbierając ją wzrokiem fiołkowych oczu. Piękne oczy nieznajomego niosły ze sobą mieszane uczucia, czy on zdziwił się na jej wypowiedź, a może zafascynował się jej krojem? Przyjrzała mu się od stóp do głów, gdy konserwacja przebiegała w milczeniu, zapewne musiał pozbierać myśli całą tą kłopotliwą sytuacją.
- Bounto? Tego słowa nie słyszałam już chyba od jedenastu lat, tak zwracała się do mnie wyjątkowo okazjonalnie, świętej pamięci matka. - zachichotała, choć za płaszczem niesposobnej sytuacji krył się mur pełen łez, dawno zaakceptowała już śmierć ukochanego rodzica, ale to jedno słowo przyciągnęło wspomnienia, starała się zbytnio na nich nie skupiać.
- Chyba tak, ale nie jestem pewna proszę Pana, czy jestem Bounto poszukiwanego przez Pana. - przemówiła spokojnym tonem wyróżniającym się znacznie spośród szmerów przechodzącego tłumu. Zeszła na pobocze stąpając po przestrzeni nieistniejącego adresu zamieszkania, połaci drobno rozsianych traw. 
- Czy to Pan jest adresatem tego listu? - wyciągając kopertę z torby, pokazała nowatorską zrobioną pieczęć z brakującą grafiką. Współcześnie nie ma osób, które zbytnio parały się taką formą pieczętowania kopert z użyciem wosku.

Offline

 

#35 2016-02-03 21:35:47

 Hoffman Miyamoto

http://i.imgur.com/g4UtLJM.png

36646198
Call me!
Skąd: Lublin
Zarejestrowany: 2012-04-25
Posty: 2396
Punkty: 33
Imię postaci: Hoffman Moritsu

Re: Przedmieścia.

Fakt, chłopak delikatnie mówiąc nie urzekał swoim zapachem, co można było wręcz zobaczyć po zaschniętych plamach na pobrudzonym stroju. Na dobrą sprawę sam już zapomniał kiedy ostatnio miał kontakt z czystą wodą, prócz tej pitnej, do której z pewnością nie zaliczały się muł i błoto spotykane o wiele częściej. Wyjątkiem były również sporadyczne deszcze i właśnie powoli zaczęło się zanosić na kolejny.
Na chichot dziewczyny zareagował... zdziwieniem. Nie spodziewał się takiej reakcji, a jej słowa świadczyć musiały o nieutożsamianiu się w większym stopniu z główną siedzibą Bounto. Najpewniej chciała się odgrodzić od wszystkich tych konfliktów oraz wojny z Quincy, którą dawno już zapoczątkował przywódca Bounto, odbierając im spod władania całą północną wyspę Japonii. Myśl o tym właśnie teraz przemknęła mu przez głowę pozostawiając uczucie konsternacji, a nawet żalu w stosunku do rozmówczyni z powodu jej naiwności, bowiem każda istota posiadająca moc, prędzej czy później zostanie wciągnięta w wir walki. Mógł się jednak mylić, przez co nie chciał osądzać pochopnie. Ponadto, swoistym zaprzeczeniem jego rozumowania była postawa kobiety, reprezentująca pewność siebie, a w przypadku oczu wyraźną zaciekłość, przynajmniej tak to odbierał, choć miał nadzieję, że ta zaciekłość nie pomyliła mu się z ukrytą złością powodowaną jego przybyciem i nietaktownym zachowaniem. Z resztą nawet gdyby tak było, z pewnością nie było by to bezzasadne. W końcu Hoffman zdał sobie sprawę, że z tej obsesji w jaką popadł zaczął zapominać kim jest naprawdę, a jego zachowanie stało się nad wyraz szorstkie i obojętne.
Czas to zmienić. - pomyślał - Czas z powrotem zacząć się zachowywać jak na Hoffmana przystało. Owszem, nie mogę zapomnieć o swoim celu i zatrzymać się w poszukiwaniach, jednak nie mogę przez to nie być sobą. Nie dam mu satysfakcji wpływania na moje życie i w tej materii.
Tak oto, wreszcie nadszedł ten moment, w którym do jego głowy zaczęła dobijać się myśl o zrehabilitowaniu się. Uniósł zaciśniętą w pięść dłoń do ust, lekko odsłaniając ciemność chowającą się pod płaszczem, demonstracyjnie odchrząkając.
- Przepraszam Pani, źle zacząłem. Pozwól mi się zrehabilitować.
Układając wcześniej zaciśniętą w pięść dłoń na wysokości brzucha, zaś drugą na wysokości lędźwi, wykonał głęboki ukłon w stronę kobiety, niewiele mniej niż pod kątem prostym, przy którym jego lewa noga z gracją zrobiła pół kroku do tyłu, pozwalając aby parę kosmków fioletowych włosów bezwładnie opadając, zasłoniło jego twarz.
- Nazywam się Hoffman Moritsu, z klanu Miyamoto.
Jak to miał w zwyczaju, nie prostował się, ani nie mówił nic więcej dopóki nie otrzymał odpowiedzi, która miała być na to swoistym pozwoleniem. Jednak tym, co mimo wszystko mogło pozostawać nadal niegrzecznym w jego zachowaniu, był brak odpowiedzi na poprzednie pytania, o których kompletnie zapomniał w ferworze palącej potrzeby naprawienia popełnionych błędów. Świadczyć to mogło z jednej strony o jego dziwacznym charakterze, być może nawet o chorobie psychicznej, z drugiej strony mogło to być nic innego jak zawstydzenie na myśl popełnionej gafy oraz samej konfrontacji z kobietą, która urzekała go pod każdym względem. Być może jednak był po prostu zwykłym, prostym człowiekiem, któremu natura z pewnością poskąpiła bystrości, a rehabilitowały to jedynie z reguły występujące u niego maniery.


Karta Postaci |  Zanpaktou | Klan | Historia |  Kartoteka



[Musisz być zalogowany, aby przeczytać ukrytą wiadomość]

Offline

 

#36 2016-02-04 06:41:07

Vvien

http://i.imgur.com/azFqP.jpg

Zarejestrowany: 2016-01-31
Posty: 20

Re: Przedmieścia.

Przyglądała mu się z powagą, ale mogła poczuć się znacznie swobodniej z myślą, że teraz twarz rozmówcy była znacznie lepiej widoczna. W milczeniu przyglądała się próbie rehabilitacji młodzieńca, tak bez tej chusty wydawał się dużo młodszy, ale tak wielce zaniedbany czas nadal go postarzał w oczach Vvien.
"Ten ukłon, sądziłam, że to rodowity Japończyk...może też nie jest z tych stron albo uważa za szarmanckie gesty z amerykańskich, teatralnych premier? Cóż..." nie mogła powstrzymać się od śmiechu, ale szybko go zdławiła prawą ręką po czym ugięła się należycie wykonując typowo japoński skłon. O kącie znacznie mniejszym, niż zaprezentowany przez osobę przedstawiającego się jako Hoffman, ale nadal większy, niż kąt ostry. W stabilnej pozycji, z dłoniami przylegającymi do ciała oraz przesuniętymi ku przodowi na wysokości bioder. Nie spoglądała na niego, podczas takiego ukłonu nigdy nie wpatrywało się w czyjąś osobę, a wzrok kierowało się ku podłodze.
- Miło mi poznać, Nazywam się Vvien Quenra. - przedstawiając się, stosunkowo długo trwała w pozycji ukłonu dopóty Pan Hoffman nie wrócił do pozycji właściwej, po ukłonie. Uniosła się ciesząc z faktu, że owe formalności mieli już za sobą. Z jej strony wymagało to niemal lat praktyki, by swobodnie poruszać się z gorsetem w talii, a sam skłon, to czynność niewyobrażalnie trudna dla niej. Nie miało dla niej znaczenia z jakiego klanu pochodził. Dla niej człowiek, człowiekowi był zawsze równy.
- Domyślam się, że nie jest Pan nadawcą tegoż listu, Panie Hoffman. - skwitowała wyraźnie zawiedziona, cóż nie mogła oczekiwać od życia, że wszystko się należycie ułoży.
- Przepraszam Panie Hoffman, ale jeśli faktycznie poszukujesz Bounto, to zapewne nie jestem osobą do której warto się w tej sprawie zwracać. Od jedenastu lat nie miałam z nimi kontaktu. - za zasłoną uśmiechu przy tej wypowiedzi dało się widzieć, aż zanadto wielką dozę szczerości. Z śmiercią Matki już nic ją nie łączyło z pobratymcami, długa historia w końcu zamknęła ten rozdział pozwalając uciec od typowej indoktrynacji i rozpoczęcia własnej indywidualnej ścieżki.

Offline

 

#37 2016-02-06 23:06:14

Hielo

http://i.imgur.com/G3pqL.jpg

43300248
Call me!
Skąd: Gdańsk
Zarejestrowany: 2015-01-12
Posty: 122
Imię postaci: Hielo Shirai

Re: Przedmieścia.

Z nieba zaczęły spadać pierwsze ciężkie krople zimnego deszczu, wiatr zaczął świszczeć i wyć hulając uliczkami. Najpierw w oddali dało się dostrzec kontur dwóch postaci, kobiety i mężczyzny. Z każdą chwilą zbliżali się do pochłoniętych w rozmowie. Z każdą chwilą dawało się coraz wyraźniej słyszeć dzwonienie łańcuchów. W pewnym momencie kobieca sylwetka rzuciła się przed siebie biegiem, jej mokre długie brązowe włosy zafalowały na wietrze, krzyczała i wyła. W jej oczach czaiło się szaleństwo i ból. Mężczyzna zaś snuł się nadal powoli pociągając jedną nogą, chodź wyciągnął przed siebie dłoń nieporadnie próbując zatrzymać kobietę. Brązowowłosa prawie dobiegła do rozmawiających, w odległości jakiegoś metra szarpnął nią jej łańcuch. - Gdzie, gdzie ona jest! Gdzie moja córeczka! Oddajcie mi ją - Zawyła w ich stronę wyciągając rękę po czym zaniosła się płaczem, wyjąc i zawodząc. Mężczyzna jakby nieco przyśpieszył pragnąc dojść do niej jak najszybciej.
Najprawdopodobniej były to dwie dusze które z powodu swej tragedii są mocno przywiązane do świata, najprawdopodobniej pragnące odnaleźć właśnie swoje dziecko.


Karto Teka

Kata Postaci

Moja Historia

Kolorki:
#33cc00 - To co mówię

#ccff66  - To co myślę

Offline

 

#38 2016-02-07 10:51:10

 Hoffman Miyamoto

http://i.imgur.com/g4UtLJM.png

36646198
Call me!
Skąd: Lublin
Zarejestrowany: 2012-04-25
Posty: 2396
Punkty: 33
Imię postaci: Hoffman Moritsu

Re: Przedmieścia.

- Ja nie... - nie dokończył swojej myśli, gdyż od razu po tym jak otworzył usta, poczuł krople wody na jego twarzy, to jest deszczu
Ich następstwem okazał się głos, a raczej krzyk. Donośny i zdesperowany, wyłonił się z ciszy i z chwili na chwilę stawał się coraz donośniejszy.
- Słyszałaś to? - zapytał Vvien licząc na to, że kobieta odpowie mu na pytanie czy ten głos to nie przypadkiem jego kolejny omam słuchowy
Jednak zanim zdążył otrzymać odpowiedź, umysł Hoffmana nie mógł pozostać na to obojętny, czego przejawem było podążeniem wzrokiem i głową w stronę nadchodzącego hałasu. Kiedy dodatkowo usłyszał towarzyszący krzykowi brzęk łańcuchów, w jego głowie pojawiła się jedna myśl - kolejna zbłąkana dusza uciekająca przed ścigającym ją pustym. Zatem nie było wątpliwości - nie przesłyszał się. Odruchowo przygotował się do nadchodzącej walki z potencjalnym potworem, jednak ku jego zaskoczeniu dusza wcale nie szukała ratunku dla siebie. Przeciwnie, szukała ratunku najpewniej dla swojej córki, co szybko wydedukował shinigami po tym co wykrzyczała.
Kiedy kobieta przestała, chłopak rzucił okiem na swoją rozmówczynię, a był to wzrok aprobujący do działania wobec tej dwójki cierpiących istot. Jednak niezależnie od jej odpowiedzi, jako shinigami miał święty obowiązek zająć się nimi, aby przynieść tym biednym duszom ukojenie i odesłać w bezpieczne miejsce, w związku z czym nie mógł ich tak po prostu zlekceważyć.
Nie czekając ani chwili dłużej, ruszył w kierunku dwójki zbłąkanych duszyczek celem rozpoczęcia ceremonii pogrzebu duszy, tym samym odsyłając ich do Soul Society.
- Spokojnie, zakończę wasze męki. Zaraz będzie po wszystkim. - rzucił na uspokojenie nerwów, sięgając prawą dłonią pod swoją pelerynę
O ile sam shinigami mógł się czuć komfortowo w tej sytuacji, o tyle osoby trzecie łącznie z dwojgiem dusz jak i Vvien mogli odnieść przeciwne wrażenie, widząc jak w doborze tych niefortunnych słów, chłopak wyjmuje spod peleryny nagie ostrze katany, najpewniej swojego pogromcy dusz. Tym niemniej, nie zatrzymywał się. Pewną siebie postawą stawiał krok za krokiem, coraz bardziej zbliżając się do pary, aż w końcu lekko zaczął unosić ostrze do góry.


Karta Postaci |  Zanpaktou | Klan | Historia |  Kartoteka



[Musisz być zalogowany, aby przeczytać ukrytą wiadomość]

Offline

 

#39 2016-02-07 12:05:32

Vvien

http://i.imgur.com/azFqP.jpg

Zarejestrowany: 2016-01-31
Posty: 20

Re: Przedmieścia.

Wołanie o pomoc, a raczej posmak metaliczny panikującej rodziny, która utraciła swoją córkę. Rzadkością było takie zjawisko, ale każdy rodzic z pewnością ma świadomość bólu, jaki się rodzi po rozstaniu ze swoim ukochanym dzieckiem. Gorseciarka wyraźnie słyszała rozpaczliwe krzyki matki, upiorne i pozbawione składu, wręcz nienaturalne, bo czy nie pierwsze co powinno się w takiej sytuacji uczynić, to zgłosić zaginięcie dziecka na policje? Może to już uczynili, ale byli na tyle nieufni i zdesperowani, że woleli spędzać długie godziny na poszukiwaniach…nie dziwne, martwili się w końcu.
Vvien wybiegła przed szereg i z naturalną potrzebą niesienia pomocy, próbowała uspokoić zdenerwowanych rodziców.
- Spokojnie, proszę powiedzieć co się stało, może będziemy w stanie pomóc, prawda Panie Hoff… - odwróciła się ku niemu widząc uniesioną ku górze katanę. Wiedziała, że nie powinna ufać nieznajomym, ale wydawał się dostatecznie sympatyczny by uśpić jej czujność. – Panie Hoffman, jak to skończyć z ich mękami? Im trzeba pomóc…i ten, miecz. – zbladła, po spojrzeniu na zapewne dobrze naostrzone ostrze błyszczące w świetle okolicznych latarni.
- Proszę to wyjaśnić! – krzyknęła wyraźnie oburzona, choć wątpiła by ktoś z popędami psychopatycznymi mógł w ogóle cokolwiek wyjaśniać. Jeśli tak się stało, miałaby dość czasu na działanie i próbie zapobiegnięcia katastrofie.

Offline

 

#40 2016-02-07 13:06:33

Hielo

http://i.imgur.com/G3pqL.jpg

43300248
Call me!
Skąd: Gdańsk
Zarejestrowany: 2015-01-12
Posty: 122
Imię postaci: Hielo Shirai

Re: Przedmieścia.

Podczas gdy deszcz coraz mocniej spadał z nieba, wsiąkając we włosy i ubrania, klęcząca i zawodząca kobieta zupełnie nie zwracała uwagi na otoczenie. Długie rozpuszczone, mokre włosy zasłoniły jej twarz, trochę się do niej przyklejając. Łańcuch który trzymał ją na tym świecie był wyraźnie widoczny. W tym czasie mężczyzna zdołał dotrzeć do swojej najprawdopodobniej żony. Spojrzał na Hoffmana i Vvien nieco przytomniejszym od brązowowłosej wzrokiem. Jego wzrok również wyrażał ból i smutek ale także jakby pewne zrezygnowanie i akceptację. Uklęknął przy swojej żonie i objął ją szepcząc coś do jej ucha, słowa zagłuszane były jednak przez deszcz i wiatr. Nadal ją tuląc uniósł głowę i patrzył to na Hoffmana, to na błękitnowłosą. Po dłuższej chwili z niemałą dozą zaskoczenia wydusił z siebie zmęczonym głosem. - Wy, wy nas widzicie? - Spogladał przerażony na fioletowowłosego trzymającego w ręku broń i głaskał zawodzącą żonę po włosach starając się ją uspokoić.


Karto Teka

Kata Postaci

Moja Historia

Kolorki:
#33cc00 - To co mówię

#ccff66  - To co myślę

Offline

 

#41 2016-02-07 13:38:18

 Hoffman Miyamoto

http://i.imgur.com/g4UtLJM.png

36646198
Call me!
Skąd: Lublin
Zarejestrowany: 2012-04-25
Posty: 2396
Punkty: 33
Imię postaci: Hoffman Moritsu

Re: Przedmieścia.

Chłopak momentalnie przerzucił swój wzrok na Vvien, odwzajemniając w swoim spojrzeniu wyraźne zdziwienie jej pytaniem. Dla niego to była rutyna. Robił to już tyle razy, że nie przywiązywał zbytniej uwagi do samej istoty rytuału, reakcji dusz na których ją przeprowadzał, czy też tego co się z nimi stanie dalej. Uznając to co robi za nic innego jak dobry uczynek, nie czuł z tego tytułu żadnych wyrzutów sumienia. W końcu zostając w takim stanie w świecie żywych będą mogli zapomnieć o spokojnym życiu.
- Właśnie to robię... - odpowiedział Vvien krótko i stanowczo, acz treściwie choć w pewien sposób wymijająco
Jego ręka trzymająca katanę nieznacznie drgnęła, unosząc się lekko, jakby zamierzał powrócić do swojego zamiaru, przerwanego przez kobietę bounto. Ponownie zwrócił się do pary dusz, jakby był pewien tego, że nie zostanie powstrzymany po raz wtóry.
- Oczywiście, że was widzimy. - odpowiedział chłodnym tonem i z uniesioną bronią w prawej dłoni
- Nie obawiaj się. Jestem bogiem śmierci. Wyślę Cię do lepszego świata.
Robiąc kolejny krok do przodu w ich kierunku zatrzymał się na moment, czując jak kolejne krople deszczu coraz intensywniej opadają na jego głowę, a pod wpływem sporadycznych podmuchów wiatru również na jego twarz.
Hoffman lubił deszcz, ze względu na jego dwoistą naturę i nigdy go nie unikał, szukając przed nim schronienia. Z jednej strony, w pogodne dni był dla niego wręcz synonimem szczęścia, którego wyrazem bywały tworzące się na horyzoncie tęcze, jednak z drugiej strony, w pochmurne dni jak ten, były przepełnione smutkiem i bólem. Wyglądało to tak, jakby z powodu smutnego wypadku jakiegoś nieszczęśnika spotkał ogromny ból, przez który nawet niebiosa zostały poruszone, roniąc nad nim łzy. Powodowany tą myślą, wzrok fioletowych oczu skierował się ku górze, właśnie ku temu ciemnemu, zachmurzonemu niebu. Jednak zamiast smutku czy bólu, widać było w nich nadzieję, ponieważ zawsze wierzył w to, że następstwem każdego, bolesnego deszczu są szczęśliwie tańczące promienie słońca.
- Deszcz ustanie. Słońce znów zacznie świecić. - powiedział te słowa jakby się mogło zdawać bardziej do siebie niż do pozostałych zgromadzonych, choć trudno było mieć pewność


Karta Postaci |  Zanpaktou | Klan | Historia |  Kartoteka



[Musisz być zalogowany, aby przeczytać ukrytą wiadomość]

Offline

 

#42 2016-02-08 20:07:35

Vvien

http://i.imgur.com/azFqP.jpg

Zarejestrowany: 2016-01-31
Posty: 20

Re: Przedmieścia.

Vvien stanęła zaparte między dwoma pokrzywdzonymi duszami, a Panem określającym siebie Bogiem śmierci. Sądziła, że to tylko kolejna ułuda, ale przedstawiając się przypieczętował swoje prawdziwe oblicze. Słyszała w dzieciństwie od swoich rodziców i braci Bounto kim byli Shinigami...a więc, szok na samą myśl, że byli widziani przez nią był spowodowany tym, że śmiertelni z natury ich widzieć nie powinni. Nie mogła jednak pozwolić, by odesłał ich w takim stanie, co to będzie za życie w zaświatach z brakiem wiedzy co stało się z ich córeczką. Mieli prawo to wiedzieć...czy faktycznie tą metodą zaznają wiecznego spokoju, czy tylko potępienie wypełnione wieczną rozpaczą z powodu braku najbliższej.
- Dla nich słońce nigdy nie zaświeci, jeśli nie będą znać losu swojej córki. Nie umiem wyjaśnić, dlaczego istoty pozbawione systemów nerwowych czują jeszcze ból, ale jest on dla mnie widoczny gołym okiem. - zasmuciła się, bo wiedziała, że raczej nie przekona Bożka Śmierci. Są niczym te żałosne mary, którzy ludzie zaczęli wymyślać by chronić się i próbować zrozumieć nieznane. Panteon różnorodnych Bogów przemieszczał się w każdym pokoleniu w każdej innej formie, ale cel był ten sam...zaślepić i mamić przed dostrzeżeniem prawdy.
- Panie Hoffman, skoro jesteś Bogiem śmierci, jesteś w stanie także znaleźć ich córkę. Uczyń proszę ten zaszczyt i zrób to dla tych umęczonych dusz, by nie musiały borykać się z cierpieniem przy przejściu na tamtą stronę. -
Jej nogi trzęsły się, nie wiedziała co miała uczynić, bo jakież to kapryśne i uparte potrafiły być nadnaturalne byty. W szafirowych oczach dało się jednak dostrzec domieszkę silnej determinacji.

Offline

 

#43 2016-02-09 23:21:30

 Hoffman Miyamoto

http://i.imgur.com/g4UtLJM.png

36646198
Call me!
Skąd: Lublin
Zarejestrowany: 2012-04-25
Posty: 2396
Punkty: 33
Imię postaci: Hoffman Moritsu

Re: Przedmieścia.

Widząc jak Vvien wyraźnie zaczyna stawać na drodze pomiędzy nim, a jego obowiązkami, Hoffman zaniechał swoich zamiarów. Nie chciał wywoływać konfrontacji, ani też w żaden inny siłowy sposób torować sobie drogi do wyznaczonego celu. Nie było by w tym nic godnego, ani szlachetnego, a on sam zaczynał już mieć dosyć wyrządzania zła. Jej słowa w momencie, w którym stanęła w obronie niewinnych dusz poruszyły go i skłoniły do refleksji nad słusznością swojego zamiaru. Być może czas wreszcie zrobić coś dobrego? Taka właśnie myśl przemknęła mu w głowie. Jednak z drugiej strony wysłanie dusz do Soul Society było według niego dobrym uczynkiem samym w sobie. Nie widział w związku z powyższym jakieś palącej potrzeby w dodatkowym umilaniu życia napotkanej parze. Tym bardziej dziwił się postawie lalkarki, która go zainteresowała.
- Dlaczego Ci tak na nich zależy? - zapytał beznamiętnie wciąż będąc w połowie gotowym do dokończenia rozpoczętego dzieła
Tuż po zadaniu tego pytania, od razu zaczął szukać na nie odpowiedzi, której wcześniej nie potrafił znaleźć. Nie miał bladego pojęcia jakiż to interes mógł kierować w tym momencie Vvien. Być może znała te dusze. Różne inne myśli przebiegały przez głowę Hoffmana, choć doskonale wiedział, że każda decyzja którą podejmie, pociągnie za sobą pewne konsekwencje. Być może powinien zostawić zaopiekowanie się parą i jej córką lalkarce skoro tak bardzo chce im pomóc odnaleźć ich zgubę, która przy okazji z pewnością potrafiłaby sobie poradzić z pustym czy dwoma. Jednak taka wymówka przed ucieczką od problemu nie zadowoliła by go, ponieważ jako Shinigami miał swoje obowiązki, których wypełnianie było jego credo.
Perspektywa o wiele dalej idącej pomocy duszom niż zaoferowana przez niego wcześniej nie specjalnie mu się podobała, ponieważ w swym pośpiechu nie miał czasu na tak błahe w jego mniemaniu sprawy. Jednak ze względu na nieugiętą postawę lalkarki ta perspektywa stawała się coraz bardziej realna. Z jednej strony coś kusiło shiniamiego aby pomóc tym umęczonym duszom, jednak z drugiej strony musiałby poświęcić najpewniej kilka godzin na poszukiwania na tak wielkim obszarze. Wciąż się wahał, lecz być może odpowiedź na zadane wcześniej pytanie rozwieje jego wątpliwości.


Karta Postaci |  Zanpaktou | Klan | Historia |  Kartoteka



[Musisz być zalogowany, aby przeczytać ukrytą wiadomość]

Offline

 

#44 2016-02-14 08:52:57

Vvien

http://i.imgur.com/azFqP.jpg

Zarejestrowany: 2016-01-31
Posty: 20

Re: Przedmieścia.

Nie zaatakował, więc było to wystarczającym pretekstem by przyjąć całą sytuacje analogicznie i na chłodno. Przestała się trząść ze strachu, bo widziała, że miała przed sobą zabłąkanego bożka, który nie kroczył po trupach do celu. Nauczono go by wysyłać duszę do jakiegoś innego wymiaru o którym miała znikome pojęcie z zapomnianych już przez nią opowieści współbraci Bounto. Majestatyczna istota dzierżąca katanę, ostrze zdolne wysłać każdego na drugą stronę, ale czy cały ten system nie mógł znaleźć prostszego, bardziej wyrozumiałego rozwiązania niżeli czysta brutalność? Nie byli reprezentantami dobra, co najwyżej woźnymi zaświatów zmywającymi mopem krew z wielu polew bitwy. Walk z każdą przeciwnością losu istoty ludzkiej, która mogła się skończyć śmiercią oraz opuszczeniem powłoki cielesnej. Uśmiechnęła się delikatnie, mając nadzieje, że rozluźni tym samym atmosferę. Było to nie lada wyzwanie, wyjaśnić istocie, która prawdopodobnie od prawieków kopiowała ten sam schemat bez nawet zastanawiania się i zadawania pytań. Nie należała do mówców, ale wierzyła w pokojowe rozwiązywanie sporów, stąd czas było przemówić delikatnym i szczerym głosem.
- Zależy mi na uniknięciu cierpienia, bowiem każda istota czująca ból stara się unikać go za wszelką cenę i jest to naturalne. Nie zastanawiasz się nad konsekwencjami swoich działań, które są niemoralne. Nie robisz im żadnej przysługi nie chronisz ich od cierpienia, lecz zaspokajasz jedynie potrzebę wykonania narzuconego ci z góry obowiązku. Oni nie zaznają spokoju po drugiej stronie, nic się dla nich nie zmieni. Nie uchronisz ich, ani nie uratujesz, a jedynie zrobisz transfer z jednej celi więziennej do drugiej. Nikomu nie życzyłabym nawet krztyny męczeństwa. - zrobiła krok naprzód chwytając za amulet na szyi, wiedziała już, że jeśli nie zgodzi się z nią, staje mu na drodze do osiągnięcia tak błahego i moralnie niepodpartego występku.
- Znasz konsekwencje tego działania, dlaczego, więc je ignorujesz? Czy sobie byś tego życzył, gdybyś został na całą wieczność rozdzielony od swoich dzieci? Być może dzieci nie lubisz, ale co w tym przypadku, jeśli to będzie ukochana? Nie poświecisz się? Czy jesteś zwykłą boską maszyną wykonującą tą samą kalkulacje ciągle i ciągle bo tak ciebie zaprogramowano? Te pytania mogą mieć odpowiedź, ale nie musisz na nie wszystkie dawać odpowiedzi bo rozumiesz, czym jest cierpienie. Powinieneś, bo niewykluczone, że byłeś kiedyś człowiekiem takim, jak my. - wskazała palcem na niego z każdym słowem podnosząc głos, gdyby ktokolwiek ją teraz oglądał, zapewne uznałby to za jakiś teatralny akt lub zwyczajny obłęd.
- Idziesz na łatwiznę, skoro chcesz wykonać swoją powinność, zrób to, ale wiedz...że w oczach wielu będą tego konsekwencje i znajdą się osoby groźniejsze, niż ja, które nauczą ciebie...ludzkich manier. - szeroki uśmiech przyozdobił jej usta rozszerzając kąciki ust do granic możliwości. Szereg górnych, znośnie zadbanych zębów ukazał się dodając waloru przekazywanym słowom. Nie spodziewała się, że miała w sobie takąż gadkę, ale brzmiała ona tak niecodziennie, że wątpiła by cokolwiek do z indoktrynowanej istoty dotarło. Niczym religia mamiąca wyimaginowanymi bytami i posługująca się strachem do zaskarbiania wiernych, tak też i sami bożkowie śmierci najwyraźniej byli poddawani podobnemu zabiegowi. Byli tchórzami i nigdy nie kwestionowali swoich działań, ktoś im powiedział, że tak ma być i na tym powinno się skończyć, a może zwyczajnie...ten system był znacznie bardziej skomplikowany, tylko znalazła złego, jego reprezentanta? Nie chciała walczyć i nie wierzyła, że miała jakiekolwiek szanse z wprawionym wojownikiem. Na dodatek czuła się co raz gorzej, gdyż alkoholowy odwyk w końcu pogarszał stan jej ciała. Naprawdę musiała uzupełnić zapas alkoholowych promili we krwi, inaczej jej umysł stopi się pod naporem wyuzdanego pragnienia. Tyle razy pragnęła rzucić aksamitny, delikatnie palący gardło trunek, ale nie dała rady. Znalazła się hipokrytka niosąca potrzebę nauczania o moralności, kiedy sama niemoralnie zatracała się w rozkosznym posmaku ognistej wody. To wspaniałe uczucie fałszywie rozgrzewające ciało, że mimo wydzielanego ciepła, nadal by zamarzła na ojczystej ziemi niejapońskiego rodzica, zaczęła w tej chwili już odbiegać od tematu. Ostatnie słowa skończyły się na tym, jak próbowała się samoistnie rozgrzać pieszcząc się od bioder po talie, w mocnym uścisku własnych rąk. Uśmiech zanikł, a sama poczuła słabość wobec tak błahej potrzeby. Przecież mogła to wszystko rzucić i pójść do najbliższego barku upić się, zapewne wtedy nie pamiętałaby nawet co się wydarzyło. Tak to tylko sen, pomyślałaby próbując wstać z kałuży własnych wymiocin, ależ to żałosny obraz. Myślała co raz dłużej nad tym wszystkim i nie mogła się oderwać od wrażenia, że nie ma absolutnie co się stanie, ale wiedziała...wiedziała, że musi się schlać w trupa bo tegoż było już za wiele.

Offline

 

#45 2016-02-14 09:42:32

Hielo

http://i.imgur.com/G3pqL.jpg

43300248
Call me!
Skąd: Gdańsk
Zarejestrowany: 2015-01-12
Posty: 122
Imię postaci: Hielo Shirai

Re: Przedmieścia.

Klik w muzyczkę

Gdzieś w końcu tej smętnej uliczki zamajaczyła kolejna kobieca postać. Młoda dziewczyna, nie starsza niż 16 lat, szła powolutku z uniesionym parasolem po którym spływały lśniące krople deszczu. Z każdym jej krokiem wydobywało się plaskanie niezwykle mokrego podłoża. Kilka słonecznych promieni które wyjrzało zza chmur oświetliło idącą. Drobna brązowowłosa istotka której włosy związane zostały w warkocz opadający do przodu, ubrana w szkolny mundurek i kurtkę, która obecnie była rozpięta. Wyglądała jak aniołek. Szła sobie powolutku a gdy podeszła bliżej zdziwiona zwróciła uwagę na Vvien. - Na kogo pani krzyczy? - Zadała cichutko pytanie.
Klęczący mężczyzna zaś z szokiem wypisanym na twarzy patrzył na dziewczynę, kobieta łkająca w jego ramionach odwróciła się na chwilę a gdy dostrzegła dziewczynę ucichła.


Karto Teka

Kata Postaci

Moja Historia

Kolorki:
#33cc00 - To co mówię

#ccff66  - To co myślę

Offline

 

Stopka forum

RSS
Powered by PunBB 1.2.23
© Copyright 2002–2008 PunBB
Polityka cookies - Wersja Lo-Fi


Darmowe Forum | Ciekawe Fora | Darmowe Fora
GotLink.pl