Hoffman stał jak wryty nie wiedząc co powiedzieć, jak się zachować, ani tym bardziej nie rozumiejąc o czym zarówno Chinatsa jak i Nassanael mówią. Patrzył na nich jak głupi, myśląc o tym, że zaraz się wygłupi o ile już tego nie zrobił.
Ja mu skaczę do oczu? To on strzelił focha... Ja nawet niczego nie powiedziałem i go olałem. Albo po prostu mam nie równo pod sufitem, bądź ewentualnie schizofremię, skoro jest inaczej.
Nie mniej jednak, Hoffman myślał jedno, a zrobił zupełnie coś innego, jak to oczywiście nakazywał mu trzymajacy się go kurczowo honor przez co ukłonił się grzecznie.
- Nie mam żadnego problemu. Moje najszczersze przeprosiny. To moja wina. Nie powinienem był się tak zachować.
Jest źle... Chinatsa chyba jest na mnie zła. Będę musiał to jakoś odpokutować... - pomyślał, zastanawiając się już nad tym jak mógłby wynagrodzić dowódczyni swoje zachowanie
Karta Postaci | Zanpaktou | Klan | Historia | Kartoteka
[Musisz być zalogowany, aby przeczytać ukrytą wiadomość]
Offline
- Nie obraź się Hoffman, ale twoje przeprosiny już na mnie nie działają, zwyczajnie, słyszałam ich już zbyt dużo - odparła Chinatsa odwracając siędo nich tyłem i spojrzała do góry na ciemne, brudne niebo.
Dajcie mi siłę, bym mogła wszystko sprowadzić na dobre tory...
Nie odwracając się do nich, ruszyła przed siebie pewnie stawiając kroki.
- W takim razie zapraszam do kryjówki buntowników.
Offline
Nass ruszył za Chinatsą a po drodze urwał jakieś źdźbło trawy i wsadził sobie jego koniec do ust. Dogonił dziewczynę i po chwili się odezwał.
- Wiesz China, zmieniłaś się, jesteś...bardziej...kobieca.
Lekko się zawstydził śmiałością swojej wypowiedzi i dodał szybko.
- I jesteś twardsza.
Uśmiechnął się i puścił do niej oczko. Tatuaż na jego twarzy zmarszczył się radośnie.
Offline
Hoffman lekko się zmieszał i poczuł nieco głupio słysząc słowa Chinatsy. Kiedy już ruszyła w stronę kryjówki, naturalnie podążył za nią, trzymając się z tyłu, skoro wówczas rozmawiała z Nassanaelem. Rozglądał się na boki, jakby szukał czegoś wzrokiem.
Powietrze jest niespokojne. Coś się święci. Ale jeszcze nie teraz. Coś czuję, że niedługo nic nie będzie wyglądało tak jak wcześniej... Oby nie zmieniło się na gorsze.
Idąc dalej w stronę kryjówki wraz z Chinatsą i Nassanaelem, chłopak pogrążył się w rozmyślaniach, tracąc poczucie czasu.
Karta Postaci | Zanpaktou | Klan | Historia | Kartoteka
[Musisz być zalogowany, aby przeczytać ukrytą wiadomość]
Offline
Chinatsa odpowiedziała Nassowi lekkim uśmiechem.
- Dużo się zmieniło - odpowiedziała zdawkowo nie chcąc rozwijać tego tematu. Na razie jej myśli skupiły się na tym, by jak najlepiej poprowadzić rozmowę odnośnie wspólnych walk, sekretów i innych tego typu rzeczy, które denerwowały ją niemiłosiernie.
Dosyć kłamstw i półsłówek. Dosyć oszczerstw i niechęci.
Mimo to, Chinatsa wzruszyła ramionami i patrzyła przed siebie, nie chcąc spotykać wzroku skrytobójcy. Hoffman człapał gdzieś za nimi.
Ten też nie potrafi podejść i iść jak człowiek, tylko zawsze z tyłu, jak cień...
- Ten świat jest już wystarczająco zgniły, by niszczyć go jeszcze bardziej... - mruknęła bardziej do siebie niż idącego obok chłopaka.
/tutaj kończę swoje posty w "opuszczonym magazynie" odpiszcie tutaj, lub juz jak chcecie w "kryjówce buntowników"/
Ostatnio edytowany przez Chinatsa Miyamoto (2013-09-19 17:06:35)
Offline